Ćwiara dla kapitana i jedziemy dalej
Ponad 7 tysięcy widzów oglądało późno-wieczorny thriller w 1/8 finału Pucharu Polski w Szczecinie pomiędzy Pogonią Szczecin a Zagłębiem Lubin, który zakończył się szczęśliwym zwycięstwem gospodarzy 4:3.
Nasz kapitan przypomniał nam w tym meczu, dlaczego tak bardzo go potrzebujemy. Swoją grą, zaangażowaniem, kreatywnością, wyczuciem sytuacji i wykorzystaniem swojego turbo, wygrał dla nas mecz i to głównie, dzięki jego postawie Pogoń gra dalej i awansowała do ćwierćfinału Pucharu Polski.
Zatem to ćwiara naszego turbo-kapitana. Nie mogło być inaczej, przecież to właśnie Kamil Grosicki obiecał nam, że wrócimy na Narodowy, aby odebrać to, co zostawiliśmy w poprzedniej edycji PP, Wiśle Kraków.
A, że jest to słowny, charakterny i mówiący ze szczerego serca chłopak ze Szczecina, to zrobi wszystko, aby obietnicy dotrzymać i trzeba uczciwie powiedzieć, że świetnie dziś pracował na to, aby ją w Maju 2025 roku, w całości zrealizować. Do tego trzeba nam jeszcze 3 udanych meczów w PP, pod wodzą takiego kapitana, jak w tym meczu, na boisku i trenera Kolendowicza na ławce.
Pewien młody kibic ze Szczecina o imieniu Karol zwrócił uwagę we wtorek, że do następnej rundy PP awansowały kluby zaczynające się na literę P. Zatem był to świetny prognostyk dla Pogoni, aby kontynuować ten korzystnie układający się ciąg. Skoro P wygrywają, a my do tego mamy jeszcze Patryka Paryzka, młodego księcia Szczecina, to musi być święto. Kibice granatowo-bordowych, mieszkający na Komuny Paryskiej śmiało mogą już poprawić nazwę ulicy na Koronę Paryzka, którą jak na tacy, podał mu sam Alexander Wielki Gorgon asystując w decydującym momencie meczu. A, że to już obok osiedla Książąt Pomorskich, no to tym meczem dołączamy Paryzka do ich poczetu. Niech w ten sposób Patryk Paryzek stanie się naszym 51 księciem pomorskim.
Skuteczne salwy oddali też dwaj inni członkowie załogi, nasz Pistolero – Alexander Gorgon i Wahan Biczachczjan. Zatem Grosicki, Paryzek, Biczachczjan i Gorgon to czterej strzelcy z naszego czołgu, który pokonał niełatwego przeciwnika i zapewnił udany wieczór, a może raczej długą i upojną noc z zabawą na 102, wszystkim kibicom z granatowo-bordowymi sercami.
Nie tylko nasi strzelcy zasługują na dobre słowo. Cała drużyna pokazała szczeciński charakter, czyli: waleczność, polot i ciąg na bramkę. Pogoń strzeliła 4 gole rywalom z Lubina, jednak śmiało, można powiedzieć, że kolejnych świetnych okazji było przynajmniej drugie tyle. Bardzo udany mecz zaliczył także kolejny P jak Przyborek, który był bardzo aktywny i zaliczył wiele zagrań przyspieszających akcje, dużo otwierających podań, zdobywających teren.

Pogoń gorzej wyglądała w obronie, aczkolwiek mogło to, też być skorelowane z bardzo ofensywną grą na tak. Niestety po indywidualnych błędach w obronie jednego-Leo Borgesa i dwóch–Benedikta Zecha straciliśmy trzy gole i w związku z tą nieporadnością na naszych tyłach, mecz trzymał nas w napięciu do ostatniego gwizdka dobrze dziś sędziującego arbitra Przybyła.
Siedem goli, tyle się działo, że aż głowa boli. Nie jednemu kibicowi ciśnienie skoczyło podczas meczu i to nie raz. Nie jeden sięgał po lek na uspokojenie. Momentów nie brakowało i to do ostatniego gwizdka sędziego. Na całe szczęście, tym razem, nie musieliśmy czekać na niego te podłe warszawskie 9 minut, ale i tak doliczone trzy dłużyły się, tym bardziej że w ostatniej akcji meczu nasi piłkarze nieudolnie wybijali piłkę, w taki sposób, że znalazła się na aucie na wysokości pola karnego Pogoni. A nam takie ostatnie wrzutki będą siedzieć w pamięci jeszcze długo, ta jedna z maja 2024 szczególnie dała nam w kość. Pod koniec meczu trener Kolendowicz miał jeszcze przyszykowaną ostatnią zmianę i miał wejść Klukowski na samą końcówkę, ale strach przed utratą gola w tej sytuacji i ewentualną dogrywkę i poprawkę z majowej rozrywki paraliżował i zatrzymał tę decyzję.

Tym razem, choć cały zespół gości u nas w polu karnym zagościł razem z bramkarzem, to musieli jednak obejść się smakiem, szczecińskim paprykarzem i to piłkarze Zagłębia po chwili mieli smutne twarze.
A my mamy prawo teraz mieć apetyt na więcej!
6 grudnia o 14:15 Mikołaj wylosuje nam pary ćwierćfinałowe. Na tę chwilę, jak już wiemy, mamy czterech do brydża na „P”, czyli: Puszcza Niepołomice, Piast Gliwice, Polonia Warszawa i Pogoń Szczecin. Do tej grupy dołączają też Korona Kielce i Ruch Chorzów. 5 grudnia dowiemy się, jakie jeszcze dwie drużyny będą rywalizować w ćwierćfinałach. Może doczekamy się jakichś niespodzianek. Gdyby tak Legia i Jagiellonia zlekceważyły swoich przeciwników, to kto wie…
Na konferencji przedmeczowej zwracałem uwagę trenerowi między innymi na Dawida Kurminowskiego, Tomasza Pieńkę, Mateusza Wdowiaka i Damiana Dąbrowskiego.
Uczulałem, że to z ich strony będzie szło największe zagrożenie i niestety nie myliłem się. To właśnie Ci dwaj pierwsi zawodnicy strzelili nam 3 gole. Co prawda mocno do tego sami się przyczyniliśmy po błędach indywidualnych w obronie. Dzięki temu emocji nam nie brakowało.
Pogoń oddała 21 strzałów, w tym 12 z nich było celnych, a goście mieli takich tylko 5, posiadanie piłki i jakość jej rozegrania też była zdecydowanie po stronie Portowców. Mieliśmy zatem dużą przewagę jakościową nad rywalem, a mimo to, musieliśmy drżeć o wynik tego meczu, aż do samego końca spotkania.
Cieszy postawa i forma Gorgona, który doskonale zastąpił wykartkowanego Efthymisa Koulourisa na pozycji napastnika. Trzeba powiedzieć, że nasz Pistolero ma nosa do znajdowania się we właściwym miejscu i we właściwym czasie, piłka go dziś szukała w polu karnym. W środku pola świetnie kierował Rafał Kurzawa.

Szkoda błędu Borgesa pod koniec pierwszej połowy, gdy w niegroźnej sytuacji wpadł w przeciwnika, po czym sędzia podyktował rzut karny dla Zagłębia, gdy prowadziliśmy 2:0. Podał w ten sposób drugie życie i nadzieje rywalom na drugą połowę. Swoją winę odkupił potem na początku drugiej połowy, wybijając piłkę zmierzającą do naszej bramki.
Zech natomiast popełnił dziś 3 wielbłądy. Dwa z nich rywale wykorzystali, a raz mu się upiekło. Miał dziś problemy z koncentracją, zachowaniem pozycji, gubił krycie w obronie i nie potrafił utrzymać się na nogach, gdy sprytny Kurminowski wykonywał szybkie, krótkie zwody.
Całe szczęście, że w ofensywie mieliśmy dziś bardzo mocne argumenty. Była szybka gra na jeden kontakt, podania pietą i niespodziewane przepuszczenia piłki. No i był decydujący gol młodego Paryzka w 88 minucie meczu, który daje nam nadzieję, że zaświeci dla nas słońce w Maju 2025, lecz najpierw poczekajmy na losowanie kolejnej rundy i pojedynek w ćwierćfinale PP.
Dzięki temu zwycięstwu Pogoń kupuje sobie kilka miesięcy względnego spokoju w sztabie, choć czasu marnować nikt nie będzie, to jednak trzeba będzie wkrótce podjąć decyzje co dalej z klubem, zespołem, transferami.
Dziś średnia wieku pierwszego składu wynosiła 30 lat, to musi dawać mocny materiał do dalszych decyzji i przemyśleń. Już pod koniec meczu mogliśmy zobaczyć bardzo zapracowanych i zmęczonych Gorgona i Grosickiego. Dali z siebie wszystko i po 90 minutach wyglądali już na wyeksploatowanych, na całe szczęście dziś dogrywki nie było.
Z całą pewnością trzeba będzie mocniej stawiać na młodzież w Pogoni. Paryzek i Przyborek pokazali dziś, że warto dawać im szanse. A mamy przecież kolejnych, chętnych i głodnych sukcesów młodych piłkarzy z Akademii.
Niewykluczone, że bardzo ważne decyzje w klubie zapadną na początku przyszłego roku. Czekamy na nie z niecierpliwością. Na tę chwilę warto uzbroić się w cierpliwość i mieć nadzieje, że wiosna będzie nasza. Kibice w Szczecinie chcą oglądać takie widowiska jak to i grę w europejskich pucharach, a droga poprzez Puchar Polski wydaje się być jedyną możliwą na tę chwilę.
Obszerny skrót ze spotkania można obejrzeć na stronie TVP Sport.
https://sport.tvp.pl/83829003/pogon-szczecin-zaglebie-lubin-puchar-polski-18-finalu-skrot
Pogoń Szczecin 4-3 Zagłębie Lubin
Bramki:
Kamil Grosicki 19, Wahan Biczachczjan 24, Alexander Gorgon 51, Patryk Paryzek 88 – Tomasz Pieńko 44 (k), Dawid Kurminowski 62, 77
Składy:
Pogoń: 31. Krzysztof Kamiński – 28. Linus Wahlqvist, 23. Benedikt Zech, 4. Léo Borges, 32. Leonárdo Koútris (90, 25. Wojciech Lisowski) – 22. Wahan Biczachczjan (72, 21. João Gamboa), 8. Fredrik Ulvestad, 10. Adrian Przyborek (72, 51. Patryk Paryzek), 7. Rafał Kurzawa, 11. Kamil Grosicki – 20. Alexander Gorgon.
Zagłębie: 1. Jasmin Burić – 2. Bartosz Kopacz, 25. Michał Nalepa (46, 33. Jarosław Jach), 5. Aleks Ławniczak (90, 80. Daniel Mikołajewski) – 21. Tomasz Pieńko, 8. Damian Dąbrowski, 7. Marek Mróz, 6. Tomasz Makowski (90, 23. Patryk Kusztal), 17. Mateusz Wdowiak – 9. Václav Sejk (46, 90. Dawid Kurminowski), 11. Arkadiusz Woźniak (46, 27. Bartłomiej Kłudka).
Żółte kartki: Kurzawa, Zech.
Sędziował: Jarosław Przybył (Kluczbork).
Zdjęcia: Jarosław Koncewicz
Redaktor. Miłośnik piłki nożnej i jazdy na rowerze.
Informatyk (kontrola jakości, zarządzanie siecią, pomoc techniczna).
Asystent trenerów Pogoni Football Schools 2015. Komentator wydarzeń sportowych. Zaraża optymizmem, aktywnym i zdrowym trybem życia.
Ha. Lubie czytać tego Pana, ale nie znam go osobiście. Fajny tekst. A tytuł jeszcze lepszy. hahaha Mozna to różnie zrozumieć a jak na kapitana Grosika może być odebrane hmmmm
Miło mi, dziękuję bardzo. Oczywiście pozostajemy w trybie sportowym 😉 Ćwiartka przed nami, jednak liczymy potem na połóweczkę i majówkową całą naprzód. Myślę, że każdy z nas marzy o tym, aby w maju być pijanym ze szczęścia. Jak to było w piłkarskim pokerze: „Węgiel to polskie sumienie, a piłka… to też polskie sumienie” No to jedziemy z tym koksem, do finału!