75 lat Pogoni. Szczecińskiej tak mocno, jak tylko się da
75 lat minęło jak jeden dzień… W losach Pogoni, która dzisiaj przy okazji meczu ze Stalą Mielec będzie świętować urodziny, wyraźnie odbijają się powojenne dzieje Szczecina. Stolicy „dzikiego zachodu”, „wsi z tramwajami”, „jedynej polskiej kolonii” czy morskiego miasta, które od Bałtyku tak naprawdę dzieli dobre 100 kilometrów. – czytamy w dzisiejszym artykule o 75-leciu Pogoni Szczecin na portalu Weszlo.com autorstwa Mateusza Janiaka. Poniżej udostępniamy wam jego fragment:
Polacy objęli administracyjną władzę w zdemolowanym Szczecinie 28 kwietnia 1945 roku, na jej potwierdzenie ze strony ZSRR czekali 66 dni, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że w głowach reszty rodaków pełne zjednoczenie nie nastąpiło nigdy.
– Do Niemiec nie jeżdżę – ponoć mawiał Stefan Kisielewski (kompozytor, pedagog, krytyk muzyczny, publicysta i pisarz) zapraszany na spotkania autorskie, a nawet gdyby chciał, za jego życia nie wybudowano dróg, które umożliwiałyby to względnie szybko. Już w XXI wieku Ziemowit Szczerek (dziennikarz, pisarz i tłumacz) nazwał Szczecin „jedyną polską kolonią”, z kolei Michała Trelę (dziennikarz sportowy współpracujący z Weszło) nauczano na studiach na zajęciach z socjologii miasta, że kiedy w serialu aktor potrzebuje zniknąć, a scenarzyści nie chcą uśmiercać jego postaci, po prostu wysyła się ją właśnie do Szczecina. Wystarczy, w sumie wiele się od zgonu nie różni, bo przecież mowa o wyjeździe na samiutki koniec świata, a nie pod zachodnią granicę…
Pogoń – jako Sztorm – założono 21 kwietnia 1948 roku i przez kolejne 75 lat klub był tak szczeciński jak tylko się da.
Gdzieś, nie wiadomo gdzie
– Nie wiadomo, gdzie leżymy – nad morzem, pod Berlinem, w parku krajobrazowym? – pisała Inga Iwasiów (szczecińska literaturoznawczyni, krytyczka literacka, poetka i prozaiczka). – Dlatego jedyne wspomnienia związane z tym miastem, jakie mają mieszkańcy Warszawy czy Łodzi, to sympatyczne wrażenia w stylu: „byłam w Szczecinie w latach pięćdziesiątych przejazdem, gdy jechałam na kolonie nad morze” – pisał Artur Daniel Liskowacki (szczeciński prozaik, eseista, poeta, krytyk teatralny).
Oboje w drugiej dekadzie XXI wieku, nie tuż po zakończeniu II Wojny Światowej, kiedy obcość Szczecina dla większości kraju byłaby całkiem uzasadniona, bo z Polską generalnie miał niewiele wspólnego od czasów Bolesława Krzywoustego, a ostatecznie nic po wymarciu dynastii Gryfitów w XVII wieku. Ale tyle lat później?
Władze PRL wrzeszczały o odzyskaniu prapiastowskiego miasta, tyle że na krzykach się skończyło. Najpierw masowo demontowano tory kolejowe, wywożono maszyny, cegły czy nawet sadzonki drzew, następnie oszczędnie inwestowano w infrastrukturę, bo przecież granice nie miały żadnego potwierdzenia w umowach międzynarodowych (traktat w tej sprawie podpisano późno, w 1990 roku), więc teoretycznie Niemiec w każdej chwili mógł wrócić. Z tego samego powodu nie dbano o odpowiednią komunikację z interiorem, dopiero niedawno drogi S3 i A2 sprawiły, że jako tako da się dojechać do stolicy Pomorza Zachodniego.
Szczecin gdzieś tam sobie trwał i reszty Polski nie obchodził, byle tylko nie szkodził. Zupełnie jak Pogoń.
Granatowo-bordowi to siódma drużyna w tabeli wszech czasów Ekstraklasy, obecny sezon jest ich 50. na tym poziomie, ale w tabeli medalowej są dopiero na 21. miejscu, za Szombierkami Bytom, Garbarnią Kraków, Zagłębiem Sosnowiec czy Wartą Poznań, a przecież bez ostatnich dwóch brązowych medali byliby jeszcze niżej. Trwali sobie w lidze i najcześciej za bardzo nikomu nie szkodzili, trzymając się na dystans z czołówką.
A że do Szczecina daleko, kolejni selekcjonerzy reprezentacji kraju też przesadnie chętnie nie zapuszczali się na północny-zachód. A nawet jeśli już zobaczyli dobrego grajka gdzieś na wyjazdowych występach Portowców, i tak nie kwapili się do wysyłania powołań.
– Graliśmy na tej samej pozycji, na mózgu (z Kazimierzem Deyną – przyp. red.). Prowadzący, rozgrywający, decydujący. Tylko on z Warszawy był, ja ze Szczecina. Wtedy też były układy, kurde, daj spokój. Gdzie z jakiejś Pogoni? Ale i tak doceniali, skoro byłem w kadrze – wspominał sześciokrotny reprezentant Zenon Kasztelan w rozmowie z Przeglądem Sportowym.
– Tam była koalicja: krakowska, śląska i warszawska. To gdzie Szczecin? – dodawał.
W sumie zawodnicy Pogoni zagrali w kadrze narodowej 126 meczów, co stanowi szesnasty rezultat w historii, gorszy od Pogoni Lwów (zawieszono jej działalność w 1939 roku) czy Polonii Bytom (po transformacji ustrojowej tylko trzy sezony w Ekstraklasie) i minimalnie lepszy od Gwardii Warszawa (od 1983 roku poza ligową elitą, obecnie nawet nie istnieje).
– Szczecinianie noszą w sobie kompleksy niekochanych dzieci – pisała Iwasiów.
Bo z jakiejś Pogoni i to gdzie Szczecin… Pasuje jak ulał, prawda?
Cały artykuł możecie przeczytać klikając tutaj.
źródło: Weszlo.com
Komentarze
75 lat Pogoni. Szczecińskiej tak mocno, jak tylko się da — Brak komentarzy
HTML tags allowed in your comment: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>