Czas zweryfikował negatywnie transferową skuteczność Pogoni Szczecin
Wiele razy chwalono Pogoń Szczecin, bo było rzeczywiście za co. Wspomnieć tu można o Adamie Buksie, Sebastianie Walukiewiczu czy Jakubie Piotrowskim. Czas jednak zdaje się pokazywać, że skuteczność transferowa „Portowców” nie jest aż tak dobra, jak mogło się do niedawna wydawać. Kilka ruchów to mocne niewypały. Coraz większe.
Santeri Hostikka niezmiennie nas zadziwia. Facet rozgrywa już trzecią rundę w Ekstraklasie i w zasadzie jeszcze nie zaliczył naprawdę udanego występu. Fin jawi nam się jako klasyczny skrzydłowy bez atutów. Ma wszystko, tylko nie to, co trzeba. Cierpliwość do niego jest zadziwiająca. W Poznaniu ponownie wypadł beznadziejnie, witamy ponownie w badziewiakach.
Podobnież Michalis Manias. Można mówić, że w założeniu już latem miał grać za odchodzącego Buksę, który jednak nie odszedł i to go spowolniło, bo siedział na ławce. Jasne, to może być jakaś okoliczność łagodząca, ale nic więcej. Facet ciągle wygląda, jakby trafił na boisko z ogłoszenia. Z nim drużyna gra w dziesiątkę.
A nawet, ci którzy fajnie zaczęli, grają dziś słabiej. Triantafyllopoulos loty obniżył jeszcze jesienią, zaś ostatnio siedzi już tylko na ławce. Benedikt Zech z kolei w tym roku zmienił się nie do poznania – na gorsze. Do tego historie z Kożuljem i Spiridonoviciem, choć tutaj klub w sumie niewiele mógł zrobić. Koniec końców jednak pierwszy odszedł za darmo, a drugi sporo namącił i więcej w barwach „Portowców” nie wystąpi. Sportowo obaj się bronili.
Jednak coś tam nie pykło. Pytanie, gdzie i na której linii coś się zadziało.
No cóż cały czas wierzymy, że będzie lepiej.
Źródło: weszlo.com
Foto: Przegląd Sportowy
Komentarze
Czas zweryfikował negatywnie transferową skuteczność Pogoni Szczecin — Brak komentarzy
HTML tags allowed in your comment: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>