Dariusz Adamczuk: “Planujemy jeszcze jeden konkretny ruch”
Obszerny wywiad z Dariuszem Adamczukiem, a także teksty przedstawiające sylwetki nowych piłkarzy Pogoni Szczecin – Linusa Wahlqvista i Leonardo Koutrisa. W ostatnich tygodniach w środkach masowego przekazu nie brakowało Dumy Pomorza. Zapraszamy na pierwszy w 2023 roku granatowo-bordowy przegląd mediów!
Przegląd Sportowy
W dzisiejszym wydaniu gazety ukazał się obszerny wywiad z dyrektorem pionu sportowego Pogoni Szczecin, Dariuszem Adamczukiem. Poniżej najciekawsze fragmenty.
Antoni Bugajski: Przed rundą rewanżową do zespołu dołączyli Grek Leonardo Koutris i Szwed Linus Wahlqvist. Czy to koniec wzmocnień?
Dariusz Adamczuk: Planujemy jeszcze jeden konkretny ruch i również będzie chodziło o piłkarza zagranicznego.
Na środek obrony?
– Tak. Nastawiliśmy się, że zimą popracujemy nad jakością defensywy. Przez 3-4 lata graliśmy praktycznie tymi samymi zawodnikami, co nieźle wyglądało, ale runda jesienna pokazała, że potrzebujemy przewietrzenia tej formacji. Mamy więc dwóch nowych bocznych obrońców, a w zasadzie trzech, bo już latem za Huberta Matynię przyszedł Leo Borges.
Na ocenę gry obronnej Pogoni w obecnym sezonie wpływ ma to, że aż w tak fantastycznej formie jak wcześniej nie byt Dante Stipica.
– Na pewno. Wprawdzie nasz bramkarz nie popełniał wielkich błędów, ale też nie pomógł nam tak jak w przeszłości, kiedy potrafił wybronić niesamowite piłki. Zdarzyły nam się błędy w obronie, ale też straciliśmy bramki po dwóch spektakularnych strzałach z połowy boiska, według mnie zupełnie nie do obrony (w meczach z Górnikiem w lidze i z Rekordem Bielsko-Biała w PP – przyp. red.). Takie uderzenia jak Lukasa Podolskiego i Tomasza Nowaka zdarzają się bardzo rzadko. Przytrafiło się akurat w meczu przeciwko nam.
Odejście Jakuba Bartkowskiego było koniecznością?
– Do gry na jego pozycji przyszedł wspomniany Linus Wahlqvist, a Kuba miał do końca kontraktu już tylko pół roku. Nie jesteśmy klubem, który bezdusznie blokuje zawodnika. Dostał fajną propozycję z Lechii, więc nie robiliśmy problemów, ale też zadbaliśmy o swój interes. Oprócz Linusa mamy Pawła Stolarskiego, więc na prawej obronie jesteśmy zabezpieczeni.
Także sprzedaż Jeana Carlosa Silvy może być uznana za osłabienie.
– Był bardzo szanowany przez drużynę, trenerów, przeze mnie też. Gdy wyciągaliśmy go z Wisły Kraków, wielu pukało się w głowę i pytało, po co go bierzemy. A w tym momencie przenosi się do Rakowa i zapewniam, że odchodzi za całkiem poważne pieniądze.
Musieliście go puścić? Miał w umowie wpisaną kwotę wykupu?
– Nie miał, ale powtarzam, że każdy zawodnik ma swoją transferową cenę. Raków ją z nami wynegocjował, a rozmowy trwały miesiąc i wcale nie przebiegały łatwo. Nie było powodów, by blokować transfer, jeżeli samemu zawodnikowi bardzo zależało. Osobiście wolałem, żeby z nami został, ale Carlos chciał odejść, bo dostał długi, wysoki kontrakt, na dodatek w bardzo dobrym jak na polskie warunki klubie. Sam byłem piłkarzem i rozumiem, że zawodnicy grają również po to, by mieć ułatwione życie po zakończeniu kariery.
(…) W mediach pojawiły się informacje, że lada chwila Kamil Drygas przeniesie się do Wieczystej…
– Nie ma takiego tematu. Nie wiem, skąd takie doniesienia.
Ale Drygas jest na sprzedaż?
– Mogę powiedzieć tak samo jak w przypadku innych naszych zawodników: ani go nie blokujemy, ani nie wypychamy. To bardzo dobry i ambitny piłkarz, wciąż stać go na grę na wysokim poziomie.
Zarzuca się Pogoni, że letnie transfery absolutnie nie zaspokoiły potrzeb. Uważa pan, że to uzasadniona krytyka?
– Pamiętam, jak wtedy w najlepszej wierze mówiłem, że chciałbym mieć gotowych dwóch nowych zawodników na obóz letni. Nie udało się i potem zarzucano mi, że nie dotrzymałem słowa. Dlatego wolę się już nie wypowiadać. Poprzednie lata pokazywały, że z transferami zdążaliśmy przed rozpoczęciem zgrupowań, ale jak widać, nie zawsze musi się to udawać, zwłaszcza jeżeli brakuje pieniędzy.
(…) Cel Pogoni na rundę rewanżową?
– Chcemy znowu zagrać w europejskich pucharach, zająć medalowe miejsce. Wiosną mamy o jeden mecz więcej u siebie, co pewnie ma znaczenie. O tym, że jesteśmy bojowo nastawieni, świadczą nasze ruchy kadrowe.
Czy to prawda, że trener Gustafsson, przychodząc latem do Pogoni, myślał, że od razu będzie walczył o mistrzostwo Polski, a po paru tygodniach zorientował się, że porywał się z motyką na słońce?
– Trener jasno powiedział, że owszem, chce walczyć o mistrzostwo, ale jeżeli nie uda się w obecnym sezonie, spróbujemy w następnym i jeszcze w następnym. W obecnych rozgrywkach przewaga Rakowa jest już bardzo duża. Zespół Marka Papszuna nie grał może rundy życia, ale prezentował równy poziom, bez takich wahnięć, jakie przytrafiły się także nam.
Inwestowanie w akademię w takich klubach jak Pogoń jest priorytetowe, a jednak ci młodzi piłkarze w ligowym zespole nie odgrywają w tej chwili istotnej roli.
– Praktycznie każdego roku sprzedawaliśmy za niemałe pieniądze młodego piłkarza. A wcale nie jest łatwo co sezon wprowadzać nowego zawodnika, który stanie się gwiazdą ligi. Zgadzam się, że nasi młodzi piłkarze nie byli w każdym meczu wiodącymi postaciami, ale też nigdy nie byli osłabieniem. Takich młodych wcale nie brakuje – są Mateusz Łęgowski, a więc już drugi wychowanek Akademii Pogoni z rocznika 2003 z debiutem w reprezentacji Polski, Mariusz Fornalczyk, Kacper Smoliński, który niestety musi leczyć kontuzję, i Marcel Wędrychowski. Jesienią pokazał się bramkarz Bartosz Klebaniuk, a na obóz do Turcji leci Adrian Przyborek z rocznika 2007. Oni wszyscy powinni dostawać dużo szans na grę, niech udowodniają, że zasługują na występy w Pogoni.
Cała rozmowa z Dariuszem Adamczukiem w czwartkowym wydaniu „Przeglądu Sportowego”.
Weszło.com
Na portalu pojawił się materiał przedstawiający sylwetkę Linusa Wahlqvista. Poniżej prezentujemy jego fragment.
Życie Linusa Wahlqvista potoczyło się niezgodnie ze słowami piosenki. Miał 20 lat, a siódme niebo już było za nim. Brąz mistrzostw świata U-17, sensacyjne wygranie Allsvenskan i następnie trzecie miejsce, pięć występów w dorosłej reprezentacji, oferty z Anglii, Niemiec i Włoch. Potem wiodło mu się tylko gorzej. Teraz jako 26-latek o lepsze jutro powalczy w Pogoni Szczecin.
Chłopaki nie płaczą? Raczej tylko na potrzeby refrenu T.Love. Bo w życiu to już jak najbardziej. Kiedy sędzia Jonas Eriksson zakończył mecz z Malmoe, mało kto z IFK Norrkoeping potrafił powstrzymać płacz. Reporterka stacji C More Sport – Camilla Nordlund – momentalnie doskoczyła do trenera Janne Anderssona po komentarz na gorąco, ale dostała 32-sekundowy wywiad, w czasie którego szkoleniowiec toczył nierówną walkę ze wzruszeniem. Miał świadomość siły rywala, dlatego zdjął okulary, by bez przeszkód ocierać łzy. W międzyczasie zebrał się na kilka krótkich zdań dla telewizji, po czym ruszył na boisko. Do swoich piłkarzy, z których większość już leżała na murawie i trzymała się za twarze, jakby nie dowierzała, że to się stało. Że udało się. Że to zrobili. Że IFK znowu jest mistrzem.
To była ostatnia sobota października 2015 i ostatni mecz sezonu (w Szwecji obowiązuje system wiosna-jesień). Ekipa z Norrkoeping wygrała w Malmoe 2:0 i po 26 latach ponownie mogła mówić, że jest najlepsza w kraju. Ta sama ekipa z Norrkoeping, która w poprzednim sezonie jeszcze cztery kolejki przed końcem zajmowała miejsce spadkowe i drżała o pozostanie w ligowej elicie. Stał się cud. Jakby brzydkie kaczątko nagle przeistoczyło się w pięknego łabędzia. Filmowa historia, a Wahlqvist należał do jej głównych bohaterów.
Linus Wahlqvist – sylwetka obrońcy Pogoni
Był swój. Urodzony i wychowany w Norrkoeping. Tym „Szwedzkim Manchesterze”. Albo „Pekinie”. Lub „Surbullestan”. Surbulle to lokalna nazwa robotników włókienniczych, a właśnie z tego długo słynęło miasto położone nad rzeką Motalą. Do 1870 roku miejscowe firmy dominowały na krajowym rynku, aż 70% ubrań powstawało właśnie w tkalniach i przędzalniach w Norrkoeping. Ale XX wiek i światowa konkurencja wszystko zmieniły, w 1970 roku zamknięto ostatnią fabrykę tekstylną. Pojawiło się bezrobocie, a opuszczone hale stopniowo niszczały. Wreszcie w latach 90. zdecydowano się zrewitalizować cały obszar i tak powstał „Industrilandskapet”, unikalny w skali kontynentu zespół dawnych budynków przemysłowych, w których dzisiaj są m.in. muzea, sala koncertowa czy filia uniwersytetu.
– Kocham to miasto i ten klub całym sercem – powiedział Wahlqvist w rozmowie z portalem Svenska Fans.
– To stosunkowo duże miasto, w którym znajdziesz wszystko, czego potrzeba. Masz rzekę, odnowione budynki przemysłowe, muzea, obiekty sportowe, restauracje, dobre połączenie kolejowe. I na końcu jest blisko do morza, nawet jeśli ktoś nie docenia Bałtyku – kontynuował.
Jako brzdąc chodził z ojcem na trybuny Norrkoepings Idrottspar. Kiedy podrósł, podawał piłki w trakcie meczów. I niezmiennie marzył, że kiedyś zagra w seniorach IFK. Co prawda jakoś tak wyszło, że zaczynał w innym lokalnym klubie – Eneby BK, ale przed 13. urodzinami trafił do „Pekingu”. Sześć lat później ryczał na boisku w Malmoe, całował herb przed trybuną gości, układał dłonie w kształt serca w kierunku przyjezdnych, wreszcie złoty medal i Lennart Johanssons Pokal odebrał z biało-niebieskim szalikiem. Nie był jedyny swój, bo Alexander Fransson, Christoffer Nyman, Christopher Telo czy David Mitov Nilsson również pochodzili z Norrkoeping, ale Wahlqvist był najmłodszy i najbardziej przywiązany do klubowych barw. Gdy z widoczną szramą na prawym policzku cieszył się z wygrania Allsvenskan, brakowało mu dwóch tygodni do skończenia 19 lat.
– Jest coś wyjątkowego w tym, że mamy w drużynie tak wielu wychowanków. Bezapelacyjnie doskonale czujemy, jaki klub reprezentujemy, skoro przeszliśmy tutaj drogę z juniorów do seniorów. Mocno wierzę w ideę stawiania na swoje talenty – przekonywał Wahlqvist w wywiadzie dla Fotbollskanalen.
Stanowił ważny element mistrzowskiego zespołu. Wystąpił w 29 z 30 kolejek, zawsze w podstawowym składzie, ledwie trzykrotnie został zmieniony, z czego dwa razy w doliczonym czasie, a raz w 83. minucie. Zdobył trzy bramki i to nie z byle kim, a z AIK Solna, Malmoe i Djurgarden. Wszystko wydawało się układać jak w bajce.
Więcej przeczytasz TUTAJ.
TVPSPORT.PL
Na portalu znajdziemy rozmowę z greckim dziennikarzem-freelancerem, Stephanem Kountourou, który przybliżył sylwetkę Leonardo Koutrisa. Oto jej fragmenty.
Leonardo Koutris niedawno podpisał kontrakt z Pogonią Szczecin. Choć jakiś czas temu występował w reprezentacji Grecji, w tym sezonie zagrał w zaledwie jednym spotkaniu. Dlaczego nie grał częściej? Co może wnieść do ekipy Jensa Gustafssona? O to TVP Sport zapytało greckiego dziennikarza-freelancera, Stephana Kountourou.
Od początku sezonu zagrał w jednym spotkaniu
Pogoń Szczecin rozpoczęła zimowe okno transferowe od pozyskania obrońców. Jeszcze w rundzie wiosennej ubiegłego sezonu dużo mówiło się o tym, że w drużynie brakuje rywalizacji w defensywie, a zmiennicy grają na niższym poziomie niż zawodnicy pierwszego składu. Dlatego zdecydowano się na transfery dwóch obrońców z reprezentacyjnym doświadczeniem. Do drużyny dołączyli Szwed Linus Wahlqvist oraz Grek Leonardo Koutris. O ile pierwszy grał regularnie w dotychczasowym klubie, drugi – od początku sezonu zagrał w tylko jednym meczu.
Trzeba jednak przyznać, że o Koutrisa starała się nie tylko Pogoń – był bowiem łączony także z liderem PKO Ekstraklasy, Rakowem Częstochowa. Trzeba także dodać, że jest to piłkarz, który wystąpił w siedmiu meczach reprezentacji Grecji. Pozyskany z Olympiakosu obrońca nie jest więc postacią anonimową. Jego kariera znalazła się jednak na zakręcie. Jeszcze trzy lata temu był wyceniany przez portal Transfermarkt na sześć milionów euro. Ale w ostatnich tygodniach był wręcz wypychany z klubu.
– Koutris okazał się niestety ofiarą “sezonu przejściowego”, przez który przechodzi Olympiakos. Ogromny napływ zawodników i ciągłe zmiany trenerów doprowadziły do tego, że z podstawowego gracza stał się rezerwowym. Trener Michel postanowił zmniejszyć skład i pozbyć się zbędnych piłkarzy, dlatego Koutris musiał odejść – mówi w rozmowie z TVPSPORT.PL grecki dziennikarz Stephan Kountourou.
Mallorca zamiast Napoli, a potem regres
Jeszcze trzy-cztery lata temu pozycja Koutrisa w futbolu była zupełnie inna. Piłkarz wyróżniał się w Olympiakosie, a media łączyły go z klubami z silniejszych lig. Wśród nich wymieniano West Ham, Eintracht Frankfurt, a nawet Napoli. W 2020 roku piłkarz jednak wylądował w Mallorce, co nie miało pozytywnego wpływu na jego rozwój. Hiszpanii nie podbił – zagrał w zaledwie dwóch meczach, a potem doznał kontuzji.
Lepiej radził sobie w Fortunie Duesseldorf, gdzie trafił na kolejne wypożyczenie z Olympiakosu. – Był w składzie i grał jako lewy obrońca lub nawet jako lewy pomocnik. Zaimponował na tyle, że otrzymał ponownie szansę w Olympiakosie – przyznaje Kountourou.
Po powrocie do Grecji nie znalazł jednak uznania u trenerów. Carlos Corberan wystawił go w meczu pierwszej kolejki przeciwko Gianninie (2:0), gdzie zaprezentował się przyzwoicie. Potem jednak ani razu nie znalazł się w kadrze meczowej. A gdy szkoleniowcem został Hiszpan Michel, odsunął go całkowicie od składu. Nasz rozmówca twierdzi, że niezasłużenie.
– Mógłby rywalizować o miejsce w składzie Olympiakosu. Wyglądał na sprawnego i gotowego do gry i wciąż utrzymywał dobry poziom w jedynym meczu, który rozegrał. Widać, że szkoda, że jego kariera nie potoczyła się tak, jak się kiedyś wydawało – dodaje grecki dziennikarz.
Cały materiał przeczytasz TUTAJ.
źródło: Pogoń Szczecin SA
Redaktor/dziennikarz w PortowaDuma.pl
Kibic Pogoni Szczecin, pasjonat piłki nożnej.
Komentarze
Dariusz Adamczuk: “Planujemy jeszcze jeden konkretny ruch” — Brak komentarzy
HTML tags allowed in your comment: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>