Dariusz Adamczuk: ,,Za dużo pracy wkładamy w to wszystko, żeby przejść obok tego obojętnie”
Minęło już kilkanaście godzin od końcowego gwizdka, ale emocje wciąż we mnie buzują. Za dużo pracy wkładamy w to wszystko, żeby przejść obok tego obojętnie. Myślę, że wszyscy widzieli sytuację w doliczonym czasie gry. Dla mnie to jest niepojęte, żeby w takiej akcji sędzia nie pobiegł do monitora i na spokojnie nie obejrzał powtórki. Wcześniej, przy zagraniu ręką w naszym polu karnym, nie miał z tym problemu. I słusznie. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego nie sprawdził sytuacji z Marcelem Wędrychowskim. W tle toczy się gra o najwyższą stawkę – medal Mistrzostw Polski oraz bardzo duże pieniądze. – powiedział po spotkaniu z Górnikiem Zabrze dyrektor sportowy Dumy Pomorza Dariusz Adamczuk, który wypowiedział się na temat kontrowersyjnych decyzji sędziego Tomasza Kwiatkowskiego, które miały spory wpływ na końcowy wynik starcia w Zabrzu:
– Wszyscy w piłce pracujemy nad profesjonalizacją wielu obszarów, natomiast na koniec okazuje się, że jeden błąd, brak skrupulatności może prowadzić do ogromnych, także finansowych konsekwencji.
Za nami porażka w Zabrzu. Po meczu uwaga kibiców skupiła się na sytuacji z doliczonego czasu gry.
– Minęło już kilkanaście godzin od końcowego gwizdka, ale emocje wciąż we mnie buzują. Za dużo pracy wkładamy w to wszystko, żeby przejść obok tego obojętnie. Myślę, że wszyscy widzieli sytuację w doliczonym czasie gry. Dla mnie to jest niepojęte, żeby w takiej akcji sędzia nie pobiegł do monitora i na spokojnie nie obejrzał powtórki. Wcześniej, przy zagraniu ręką w naszym polu karnym, nie miał z tym problemu. I słusznie. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego nie sprawdził sytuacji z Marcelem Wędrychowskim. W tle toczy się gra o najwyższą stawkę – medal Mistrzostw Polski oraz bardzo duże pieniądze. Naprawdę nie może być tak, że błędne decyzje sędziów, brak skrupulatności mają na to tak istotny wpływ. Dla mnie to skandaliczne.
Ktoś mógłby powiedzieć, że medalu nie przegrywa się w takiej chwili, ale momentami z całego sezonu.
– I równie dobrze mogę odpowiedzieć, że momentami z całego sezonu pracuje się na swoją bieżącą pozycję. Prawda jest taka, że przed rozpoczęciem kolejki mieliśmy 2 punkty przewagi nad podium i wszystko w swoich rękach i nogach. Zapracowaliśmy na to postawą przez cały sezon. Rzeczą oczywistą jest, że decyzje sędziów w końcówce sezonu mogą mieć największą wagę. Właśnie dlatego uważam, że powinny być podejmowane z pełną odpowiedzialnością i skrupulatnie. Nie mam przekonania, że tak było w przypadku sytuacji z Marcelem Wędrychowskim. Czuję ogromne rozgoryczenie.
Czy Pogoń zamierza składać protest do Polskiego Związku Piłki Nożnej? W ostatnim czasie mieliśmy przypadki, w których kluby wnioskowały o to, by nie wyznaczać konkretnego arbitra do prowadzenia ich meczów.
– Rzut karny to jeszcze nie strzelony gol, ale jego duże prawdopodobieństwo. A przecież wcześniej mieliśmy też kontrowersyjną sytuację, kiedy Kryspin Szcześniak faulował wychodzącego na czystą pozycję Pontusa Almqvista i w mojej ocenie zasłużył na czerwoną kartkę. Nie zmienia to jednego – punktu albo punktów nam to nie wróci. Powiedziałbym, że bardzo rzadko, a w zasadzie dotąd nigdy nie krytykowaliśmy, czy nie komentowaliśmy pracy sędziów. Teraz jednak bardzo trudno jest mi przejść obojętnie obok tego, co wydarzyło się w Zabrzu. Także dlatego, że może to prowadzić do poważnych konsekwencji finansowych dla Pogoni Szczecin.
Może Pan to rozwinąć?
– Może prowadzić, ponieważ piłka wciąż jest w grze. Nadal mamy szanse na trzecie miejsce i choć widzę jak w dobrze w ostatnim czasie wygląda Lech Poznań, to w ostatniej kolejce dalej będziemy walczyć o podium. W tym aspekcie do końca będziemy skupiać się na sobie i wspierać drużynę. Natomiast nie jest tajemnicą, jak duża różnica nagród z Ekstraklasy SA jest pomiędzy trzecim i czwartym miejscem. To około 4 miliony złotych. Nie ma siły, by w tym przypadku to nie przełożyło się na funkcjonowanie klubu w przyszłym sezonie. Dlatego też jestem zdruzgotany tym, że o tak ważnych z perspektywy klubu kwestiach przesądza niechlujność, brak skrupulatności, taki błąd. To bardzo boli. Wszyscy w piłce pracujemy nad profesjonalizacją wielu obszarów, natomiast na koniec okazuje się, że jeden błąd może prowadzić do ogromnych, także finansowych konsekwencji. W takich chwilach po prostu się odechciewa.
fot. i źródło: Pogoń Szczecin SA
Wróćcie uczciwie do sytuacji z Lechem, gdy Raczkowski nie dał czerwonej Triantafylopolosowi. Karma musiała wrócić.
Nie wspomnę o Gdańsku i AbuHannie.
Pokora Darek, pokora !
Jaka pokorą.A pokorą jest,że Lech gra pod licencją Amico.Przeszedł suchą stopą przez fryzjerskie bagno.Wiadomo:on z Wronek i Amica też .