Echo Portowców: JANUSZ DZIEDZIC
“Są w życiu rzeczy ważne i ważniejsze”
Spotkaliśmy się na stadionie im. Floriana Krygiera z byłym piłkarzem Pogoni Szczecin, który występował w granatowo-bordowych barwach w latach 2003-04. Na specjalne zaproszenie do Szczecina przyjechał – Janusz Dziedzic.

Andrzej Szewczyk:
Janusz, przypomnij wszystkim jak trafiłeś do klubu Pogoni Szczecin.
Janusz Dziedzic:
Mój przyjazd do Pogoni był związany z zespołem Antoniego Ptaka, który swego czasu postanowił przenieść zespół z Piotrkowa do Szczecina. Praktycznie wszyscy zawodnicy, którzy występowali w Piotrkowie razem z grupą Brazylijczyków zjawili się tutaj. W tamtym okresie trener Bogusław Baniak, widział w swojej drużynie zawodników, z którymi chciał stworzyć mocną drużynę. Miała to być drużyna, walcząca o powrót do Ekstraklasy, do Elity.
Na pewno ciekawy projekt, ale osobiście miałem mieszane uczucia. Spotkały mnie tutaj perypetie, niezależne ode mnie. One sprawiły, że przygoda z Pogonią nie trwała zbyt długo, jak mogłaby trwać.tak jak planowałem. Szczerze: było to dla mnie frustrujące przeżycie, bo Pogoń to drużyna z wielkimi tradycjami jak i miasto, gdzie kibice są spragnieni wielkiego futbolu.
A.Sz:
A co było powodem, że przygoda z Pogonią nie trwała długo ?
J.Dz:
Przyjechałem do Szczecina z nadziejami. Trener Baniak, bardzo dobrze poukładał drużynę, był spory potencjał w zespole w postaci Przemka Kaźmierczaka, Bataty, Rafała Grzelaka, Grześka Matlaka z Michałem Łabędzkim czy Arturem Bugajem. Fajna grupa ludzi, dlatego chciałem tutaj grać. Mogło powstać tu coś wyjątkowego. Zagrałem oficjalnie w Pogoni tylko raz w meczu o Puchar Polski z Groclinem, który w tamtym czasie w naszej lidze był mocnym zespołem. Wyeliminował Manchester City i po tym meczu przyjeżdża grać z nami, z Pogonią , zespołem, który był niżej notowany, który dopiero się tworzył, budował. Jako zespół pokazaliśmy, że można z nami nawiązać równorzędną walkę. Koniec końców w dogrywce pokonaliśmy rywala, który miał być zdecydowanym faworytem. Na koniec udało mi się strzelić decydującą i jedyną bramkę w tym meczu. Dla mnie wyjątkową, ponieważ strzeliłem ją piętą przed samym końcem spotkania. Nie zapomnę tych chwil. Euforia na stadionie była wielka, wśród chłopaków, wśród zespołu, wśród kibiców. Super uczucie, fajne wspomnienia i myślę, że mogło się to potoczyć zdecydowanie w innym kierunku.
A.Sz:
Janusz, podziel się z kibicami swoimi wrażeniami z pobytu w Gutowie Małym, projekcie Antoniego Ptaka.
J.Dz:
(śmiech) Myślę, że bardzo interesujący moment w moim życiu z perspektywy wspomnień, oczywiście. Śmieję się nieraz z chłopakami, że kiedyś jak spiszę swoje wszystkie historie z życia, to naprawdę może być bestseller. Ja akurat miałem okazję mieszkać w Gutowie przez około rok. Do dzisiaj jak słyszę w radiu sambę, to uśmiech pojawia mi się na twarzy. Myślę, że z perspektywy samego szkolenia pomysł był niezły. Warunki do treningu były tam kapitalne, natomiast co do samego funkcjonowania i życia, to tutaj miałbym spore obiekcje, bo w pewnym momencie, byliśmy zamknięci na dobre. Odosobnieni, z dala od cywilizacji, wielu możliwości do normalnej egzystencji nie było. Oczywiście trening jest bardzo istotny. I na tym trzeba się skupić. Natomiast były takie momenty, że śmiejąc się z chłopakami mówiłem, że gdyby nie jakaś książka i coś z boku, to naprawdę schizofrenia już mocną ręką po mnie sięgała. Było śmiesznie, myślę że mam co wspominać. Pomysł niby fajny, ale jak myślę o tym z perspektywy czasu, to mam wątpliwości.
A.Sz:
Pamiętam z Gutowa, że Brazylijczycy chodzili swoimi drogami, trochę jakby wystraszeni, a Polacy też osobno. To był taki ewenement.
J.Dz:
Myślę, że trzeba zrozumieć tez ich, bo przyjechali tutaj z kraju, gdzie jest zupełnie inny klimat, są daleko od domu. Ja starałem się ich zrozumieć, bo w pewnym momencie był taki pomysł forsowany przez Pana Antoniego, żeby sami Brazylijczycy grali. Myślę, że takie pomysły nie do końca mają rację bytu później rzeczywistość bardzo mocno to zweryfikowała.
Natomiast trzeba tych chłopaków zrozumieć i sytuacje w jakiej oni się znaleźli, czego musieli bronić. Niektórzy z nich naprawdę byli utalentowani. To wszystko musi mieć określone ramy, musi być jakoś bardzo rozsądnie budowane, aby w żadnym momencie nie przesadzić z proporcjami , bo jak się potem okazało, nie do końca to się sprawdza.
A.Sz:
Panu Antoniemu Ptakowi projekt wyszedł nie za bardzo. Nie wiadomo, czy to siła wyższa, czy tak miało być. Było to Twoje kolejne doświadczenie w jakim miałeś okazję uczestniczyć. Natomiast w Pogoni nie strzeliłeś za dużo tych bramek?
J.Dz:
Tak na dobrą sprawę, w Pogoni to ja spędziłem kilka miesięcy. I ten jeden oficjalny mecz, bo oprócz tego, że graliśmy mecze kontrolne, tak na dobrą sprawę to ten mecz zagrałem tylko z Groclinem. Mogło to wyglądać całkiem inaczej. Pan Antoni to człowiek biznesu, więc wiadomo, że może miał pomysł na funkcjonowanie zespołu, jak to miało wyglądać. Wkładał w to swoje pieniądze, trzeba zrozumieć, że szukał też możliwości zarobku na futbolu. Na pewno to nie jest proste. Z perspektywy czasu, moje losy w Szczecinie mogłyby się potoczyć zupełnie inaczej.
A.Sz:
Ze Szczecina odszedłeś. Co było dalej?
J.Dz:
Myślę, że sytuacja z moim odejściem była przedstawiona troszeczkę, jak w krzywym zwierciadle. Do ludzi dochodzą gdzieś tylko szczątkowe informacje, np. że nagle chciałem stąd uciec. Co normalnie nie było prawdą. Ja nawet nie miałem możliwości, żeby te rzeczy skonfrontować, czy wypowiedzieć się. Absolutnie nie chciałem zgodzić się na przenosiny, na takich warunkach, jakie zaproponował Pan Antoni Ptak. Nikt z nami nie rozmawiał. To potoczyło się nagle. Ja byłem zawodnikiem, który coś w tej drużynie znaczył, miał sporo do powiedzenia, nie tylko w szatni, ale i na boisku. Ale nie byłem tak samo traktowany, jeżeli chodzi o nasze wynagrodzenia. W pewnym momencie ta frustracja i to poirytowanie przeważyło szalę, bo rozumiem, że są to sprawy, które rozwiązuje się w gabinecie. Ale też nie mogłem sobie pozwolić na to, aby młodsi zawodnicy, którzy przychodzili zarabiali kilkakrotnie więcej ode mnie. Chciałem być traktowany poważnie i na określonych zasadach. Nikt ze mną nie podjął rozmowy, dopiero na samym końcu, w momencie kiedy założyłem sprawę w sądzie, żeby rozwiązać kontrakt. To wtedy dopiero Prezes Ptak się do mnie odezwał. Złożył mi propozycję. Natomiast odebrałem to troszeczkę jak coś z perspektywy siły.
W swojej karierze kierowałem się tym, aby podążać tam, gdzie ktoś Cię chce. Gdzie czujesz się potrzebny, doceniony. Wydaje mi się, że to nadaje sens. Tu niestety tego nie poczułem. Na pewno nie jest to wina ani ludzi w Szczecinie, a tym bardziej kibiców. Bo kto by nie chciał grać na takim stadionie i przy takich kibicach jak tutaj byli i dalej są. Pogoń ma swoją tradycję, to jest marka. I na pewno w tamtym momencie ,gdyby wszystkie warunki były spełnione na poważnie, to z Pogoni bym nie ruszał się.
Jestem człowiekiem charakternym, który nigdy o nic nie musiał się prosić. Zawsze na boisku broniłem się swoimi umiejętnościami. Dla mnie najistotniejsze było mieć poczucie docenienia i bycia traktowanym fair, szacunku z drugiej strony. A tego zabrakło. To nie była dla mnie łatwa decyzja. Proszę zrozumieć moje emocje. Zagrałem w meczu, w którym strzeliłem najważniejszą bramkę.
Wyeliminowaliśmy Groclin, który grał w europejskich pucharach. Był w Polsce na świeczniku w tamtym momencie.
Nagle poczułem rozterkę, grać za dramo w klubie, gdzie jest tylko fajnie, czy spróbować w klubie, gdzie będę traktowany na poziomie. Będę normalnie zarabiał, układał sobie przyszłość i mógł z grania utrzymać rodzinę. Do Prezesa Ptaka zgłosił się GKS Bełchatów. Bardzo szybko dogadali się. Bardzo chciał mnie tam widzieć trener Mariusz Kuras. Więc ruszyłem w kierunku „brunatnego miasta”. Na pewno realia troszeczkę inne, niż na Pomorzu, ale akurat okres GKS’u również wspominam bardzo pozytywnie. Trafiłem na fajnych ludzi. Tam poznałem Darka Pietrasiaka, świetnego obrońcę i mojego przyjaciela do dziś. Łukasza Gargułę, z którym mogłem grać co było dla mnie wielką przyjemnością. Przyjaciela z pokoju ze zgrupowań, Radka Matusiaka czy Roberta Kolendowicza, który dzisiaj zasiada na ławce wraz z Kostą Runjaić’em w Pogoni Szczecin. Trzeba w pewnych momentach się pozbierać, ten okres także niestety kosztował mnie pół roku bez gry. Ponieważ sprawy w sądzie toczyły się bardzo długo. Często były przekładane, odwlekane i bardzo dużo na tym straciłem. Lecz dla mnie charakter, honor, ambicja są najważniejsze.
A.Sz:
Poszedłeś do GKS’u Bełchatów. Ta drużyna kojarzy mi się z potyczkami z Pogonią. Walka o awans, walka o utrzymanie się w lidze. Były to lata, gdzie między tymi drużynami cały czas toczyła się rywalizacja.
J.Dz:
Dokładnie, masz rację. Kilka tych potyczek pamiętam. Faktycznie te spotkania miały dodatkowy smaczek. Pewien ciężar gatunkowy. No ale co ja mogę powiedzieć? Przyjechałem do Pogoni, zagrałem w jednym ważnym meczu. To było pozytywne doświadczenie, bardzo przyjemne.
A.Sz:
Janusz, wspominasz o stadionie Pogoni. Pamiętasz słynną „Paprykanę”.
Siedzimy dzisiaj na stadionie, patrzysz jak się on buduje, zmienia. Jakie są Twoje wrażenia po wejściu na stadion, co poczułeś?
J.Dz:
Wrażenia mogą być tylko jedne. Jak rozmawiamy z chłopakami z podobnego pokolenia, to wszyscy bardzo żałują, że nie przyszło nam grać w takich warunkach, w takich okolicznościach. Przy tak pięknych stadionach, gdzie praktycznie są w każdym mieście w Polsce, w zespołach Ekstraklasy. Czasami siedząc z boku, oglądając mecz na stadionie, nogi się „rwą’ żeby jeszcze gdzieś piłkę kopnąć, ale niestety : „to se ne wrati”
A.Sz:
Janusz, twoja kariera piłkarska to nie tylko Pogoń i GKS Bełchatów. Byłeś też zawodnikiem innych klubów. Opowiedz nam w jakich, jak wspominasz pobyt w tych klubach.
J.Dz:
Przechodząc do GKS Katowice, zostałem ściągnięty w trybie awaryjnym. Zespół miał walczyć o awans do Ekstraklasy, który po kilku kolejkach był na przedostatniej pozycji. Po telefonie z Katowic i objęciu zespołu przez trenera Stawowego, długo się nie zastanawiałem. Oprócz mnie, w klubie pojawili się „starzy Gieksiarze” czyli, Wojtek Szala, Bartek Karwan, Tomek Sokołowski, Jacek Kowalczyk, Piotrek Plewnia, Przemek Pitry, Bartek Chwalibogowski. Zespół ten mógł w perspektywie kolejnych sezonów zrealizować marzenia wielu Katowiczan o grze w Polskiej elicie. Były ku temu podstawy. Mimo dobrej grze i niezłych momentów, strata z początku sezonu była nie do odrobienia. Skończyliśmy sezon w środku tabeli. Zabrakło w Katowicach cierpliwości i zwolniono trenera. Pomimo początkowego zainteresowania ze strony Władz klubu, nie otrzymałem finalnie nowego kontraktu. Jest to przykre, bo sezon zakończyłem jako najlepszy strzelec zespołu.
Kolejny sezon zacząłem w Olimpii Grudziądz. Namówiony zostałem przez dyrektora Mariusza Łaskiego i trenera Marcina Kaczmarka. Olimpia była absolutnym debiutantem na tym szczeblu a mimo tego udało się zakończyć miejscem w środku tabeli. Mecze te, napewno przysporzyły kibicom sporo emocji. Do zespołu dołączyli tacy piłkarze jak, Kłus, Cieśliński czy Maciek Dąbrowski( przyp. Że Maciek grał w Pogoni). To był zespół, bardzo solidny, pomimo że w klubie było wiele niedociągnięć. Ludzie zarządzający Olimpią, robili wszystko aby zespół, funkcjonował jak najlepiej. Później zwolniony z Grudziądza, trener Marcin Kaczmarek (przyp. były piłkarz oraz trener Pogoni), zaproponował mi grę w odbudowującej się Wiśle Płock. Na początku byłem sceptycznie nastawiony do tego pomysłu, ponieważ nie chciałem grać w drugiej lidze. Ponieważ dobrze wspominam współprace z trenerem Kaczmarkiem z poprzedniego klubu, zgodziłem się na Płock. Początki były trudne dla nowego zespołu ale wkrótce do zespołu dołączył, mój krajan z Dębicy, były „Portowiec” i mój przyjaciel, Paweł Magdoń oraz Arek Mysona (dziś pracuje w zespole rezerw Pogoni Szczecin). Wtedy swoją karierę zaczynał Jacek Góralski czy Łukasz Sekulski. Stworzyliśmy fajną atmosferę w szatni i na boisku, ponieważ spotkałem tam wielu świadomych i oddanych Wiśle Płock, zawodników. Łukasz Nadolski czy Bartek Sielewski są tego najlepszym przykładem. Miło wspominam ten czas. Awansowaliśmy do pierwszej ligi, mając bardzo solidny zespół i kilka „perełek” w drużynie. Po awansie, przedłużyłem kontrakt na kolejny rok i sezon zakończyliśmy w środku tabeli. Niestety, dla mnie nie obyło się bez ciężkich kontuzji i po jednym z ataków rywala, wylądowałem w szpitalu. Kolejna operacja, kolejna przerwa i walka o powrót do piłki. Dzięki determinacji, udało mi się wrócić do dobrej dyspozycji. Straciłem sporą cześć sezonu i trener zaczął stawiać na innych. Sezon się zakończył a mi rola rezerwowego nie odpowiadała, więc zakończyliśmy współprace.
A.Sz:
Rośnie stadion, rośnie klub. Śledzisz jak Pogoń sobie radzi?
J.Dz:
Dokładnie. Myślę, że trzeba docenić pracę trenera Kosty Runajaić’a. Z perspektywy czasu, coś fajnego zaczęło się tu dziać. Kilku młodych zawodników się pokazało, niektórym udało się transferować wyżej. Więc jest to wykładnik pracy trenera i tego co się dzieje w klubie. Przemyślane decyzje. Myślę, że Pogoń jest fajnie układana, zarządzają nią mądrzy ludzie. Też byli piłkarze, niektórzy to moi koledzy, z którymi grałem. To przyjemne uczucie obserwować, że w pionie Pogoni, byli „Portowcy” cały czas są widoczni. Mają wielki wpływ na ważne decyzje. Dokładają swoją cegiełkę, aby ten klub w przyszłości coś w Polsce więcej znaczył. Może udziały w europejskich pucharach. Małymi kroczkami Pogoń jest w stanie zbudować solidny klub, który na wiele lat będzie w Polsce o czymś decydował.
A.Sz:
Od kilkunastu lat nie było Pogoni w Pucharach.
J.Dz:
Na pewno kibice są rozczarowani, bo jest dla kogo grać. Jak będzie dobry wynik, to jestem przekonany, że ten stadion będzie się zapełniał. Bolączką w polskich realiach jest fakt, że tych młodych, utalentowanych zawodników szybko ubywa. Jeżeli pojawi się oferta to często piłkarz odchodzi. Nie mamy takiej możliwości, żeby tych zawodników przekonać i zatrzymać, oferując atrakcyjniejszy kontrakt. Przykład Buksy, który zdecydował się na wyjazd. Oczywiście jest to kwestia indywidualnej interpretacji ,co do siły ligi. To są indywidualne wybory. To jest Adama decyzja. Ale wydaje mi się, że stać takich zawodników aby celować w trochę inne kierunki. Niestety to tylko dowodzi, jak wcześniej powiedziałem, że polska liga nie jest na tyle atrakcyjna, na tyle mocna finansowo, żeby tych najlepszych naszych piłkarzy zatrzymać. Skoro pojawi się pierwsza lepsza oferta, to często ci zawodnicy decydują się wyjechać.
A.Sz:
Powiedziałeś, że ta polska liga nie jest atrakcyjna. Przed nowym sezonem, można by zaryzykować stwierdzeniem, że staje się atrakcyjna. Niektórzy piłkarze kiedyś w niej grający, wracają po paru ładnych latach do Polski.
J.Dz:
To akurat dobrze. Wydaje mi się, że jest to bardzo fajny prognostyk. Przykładem Artur Boruc, pomimo że wytykają mu wiek ,wrócił do Legii. Dobry bodziec dla innych. Marketingowo fajny chwyt, bo wiadomo że Artur jest człowiekiem, który kibiców przyciąga na stadiony. Jestem przekonany, że też chodzi o to, aby w tej piłce i w klubach, takie osoby, jak Boruc, mogły się pojawiać na polskich stadionach. Nawet sam produkt, jako Ekstraklasa, będzie bardziej atrakcyjny i tych kibiców na stadionach będzie więcej. To też się będzie przekładało, mam nadzieje ,na jakoś tego co my widzimy na boisku i na jakość tych zawodników, którzy do tej ligi będą później przychodzić.
A.Sz:
Po GKS Bełchatów dokąd potem się przeniosłeś?
J.Dz:
Z Bełchatowa poszedłem do Arki Gdynia. Nowy projekt budowy zespołu przez trenera Stawowego. Z wieloma świetnymi piłkarzami, też z byłymi „Portowcami”- Olek Moskalewicz, Grzesiek Niciński czy Bartek Ława. Pan Krause, myślę, że też miał fajną wizję, zbudowania czegoś nowego. Mega jestem zadowolony. Przyjemniej było spotkać się z nimi, jeszcze do tego dochodził Bartek Karwan, Tomek Sokołowski z Legi Warszawa. Naprawdę wielu dobrych piłkarzy, poza tym bardzo fajnych ludzi. Doborowa paczka tworzyła się w Gdyni w tamtym momencie. Graliśmy dobrą, ofensywną piłkę.
Szkoda, że potem Arkę dotknął problem związany z korupcją i została zdegradowana. Po sukcesie w GKS Bełchatów i wywalczeniu v-ce mistrzostwa Polski zostałem doceniony przez trenera Oresta Lenczyka i zaproszony do powrotu. Bełchatów wywalczył awans w europejskich pucharach.
Super czułem się w Gdyni. Natomiast z racji wieku, ambicji, występów w Europejskich Pucharach, kilku urazów -nie miałem żadnych złudzeń co do wyboru. Chyba jak każdy zawodnik, chciałem spróbować gry w Europejskich Pucharach, czy powalczyć o coś więcej. Mimo tego, że łatwo nie było, bo naprawdę o ludziach z Gdyni mogę opowiadać w samych superlatywach. Bylem fajnie traktowany, to jednak zdecydowałem się wrócić do Bełchatowa.
A.Sz:
Janusz. Pogoń, Bełchatów, Arka, Bełchatów. Znowu te potyczki z Pogonią.
J.Dz:
(śmiech), kilka meczy kolejnych. Faktycznie, tak jak powiedziałem. Pojawiałem się tutaj, później z innymi drużynami i mecze te na pewno były fajne dla oka, emocjonujące. Często też o jakąś stawkę. W Bełchatowie, spotkałem się też z kolejnym „Portowcem”, Maćkiem Stolarczykiem. Także moje losy, chociaż nie zagrałem za wiele z Pogonią to cały czas krążyły wokół niej.
A.Sz:
Stąd też, dzisiaj spotkaliśmy się na stadionie Pogoni.
J.Dz:
Coś w tym na pewno jest. Niestety, w tamtym okresie doznałem poważnej kontuzji grając akurat z Bełchatowem na Lechu. W meczu, który już praktycznie dobiegał końca. Remisowaliśmy przy Bułgarskiej, jeszcze po mojej bramce. 1:1, 94 minuta. Niestety zostałem trafiony przez stopera „Kolejorza”. Złamał mi kostkę w bardzo delikatnym miejscu.Kosztowało mnie to potem kilka miesięcy w gipsie. Chciałem uniknąć ingerencji chirurgicznej, ale na moje nieszczęście kość się nie zrosła. Więc trzeba było operować, w konsekwencji czego, straciłem kolejne, pół roku.Tak jak to w życiu piłkarza, czy innego sportowca w tym najlepszym momencie życia, nagle się coś tam po prostu wali i trzeba od nowa próbować , ponownie powstać.To też jest fajne, myślę z perspektywy sportowca i przydaje się później bardzo w życiu. Bo człowiek jest przyzwyczajony do tego, żeby po każdym problemie łatwiej mu jest się podnieść. Staje się silniejszym.
A.Sz:
Pozostałeś przy piłce?
J.Dz:
Po zakończeniu współpracy z Wisłą Płock, nie miałem już na tyle atrakcyjnych ofert, żeby znowu ruszać w Polskę. Urodziło mi się dziecko, więc postanowiłem pozostać na miejscu, ponieważ chciałem uczestniczyć w rozwoju i dzieciństwie mojego synka. Są rzeczy ważne i ważniejsze w życiu.
Mimo wielu ciężkim kontuzjom, jakie odniosłem, nie żałuje żadnego dnia ze swojego futbolowego życia. Nie żałuję niczego, co przeżyłem i ludzi, których poznałem. Miejsc na świecie, które zobaczyłem i odwiedziłem.
Pozostałem przy piłce, bo cieżko mi było całkowicie się z tym rozstać. Obecnie prowadzę firmę w branży nieruchomości. Działam razem ze swoim przyjacielem -prawnikiem. Pomagam mu w wyszukiwaniu utalentowanych chłopaków. Mam też sporo swoich kontaktów z piłki, partnerów w wielu krajach europy i świata , z którymi wcześniej grałem. Cały czas na bieżąco monitoruje co się dzieje i na pewno z tej piłki odejść nie będę chciał.
A.Sz:
Wróćmy jeszcze na chwilę do początku tego nowego sezonu. Poprzedni Pogoń zaczęła bardzo dobrze. Potem miała mały kryzys, odrodziła się i przyszła pandemia. Jak myślisz, jak ta runda może się potoczyć dla klubu ?
J.Dz:
Ciężko coś powiedzieć . To też są ludzie, których będzie można dopiero oceniać po paru spotkaniach. Na razie trudno wysuwać jakieś wnioski, analizy. Myślę, że Pogoń stać na to, żeby odgrywać poważniejszą rolę w naszej Ekstraklasie. To też nie jest takie proste przy pewnym ubytku zawodników, żeby szybko ich zastąpić nowymi. Kożulj był ważnym zawodnikiem, odszedł nagle. Nie mam informacji dlaczego i o co chodziło. Nie tak prosto jest wszystko nagle zmienić, wkomponować nowych zawodników w ważne ogniwa i w newralgiczne pozycje, aby natychmiast zadziałało. Na pewno to co jest fajnego tutaj, to super praca z młodzieżą. Ma miejsce świetna robota przy samej akademii. Robią ją byli zawodnicy, byli „Portowcy”. Myślę, że należą się im słowa uznania. Bo Akademia Pogoni jest jedną z najlepszych w Polsce i fajnie się patrzy na chłopaków, którzy tak licznie zasilają to grono seniorskie. Zdaję sobie sprawę, że to nie jest takie proste, aby tak liczna grupa nagle zaistniała i odgrywała ważną rolę. Natomiast myślę, że ten kierunek, który Pogoń sobie obrała, w perspektywie następnych lat, może opłacać się i może zaowocować osiągnięciem stabilizacji, wysokiego miejsca. Później, być może, odgrywania ważnej roli przez dłuższy okres. Tego Pogoni życzę i mam nadzieję, że tak się stanie.
A.Sz:
Ostatnimi czasy Pogoń jest w tej TOP 8, ale miejsce tylko 6. Co uważam za bardzo dobre. Powinniśmy się wszyscy z tego cieszyć. Myślisz, że osiągnie wyższe, niż 6 miejsce?
J.Dz:
Myślę, że to byłby sukces, gdyby było wyższe miejsce. Jest trochę niewiadomych w tym składzie Pogoni. Kilka nowych twarzy na pewno będzie mocno ocenianych. A czy to będą tak poważne wzmocnienia , jak liczą na to wszyscy? Wiele czynników na to wpływa, boisko zweryfikuje. Ludziom często się wydaje, że można to od tak ocenić. Natomiast, na to aby dany człowiek zafunkcjonował w określonych okolicznościach, naprawdę wpływa wiele czynników . Myślę, że dopiero po kilku meczach będziemy mogli to ocenić. Sprawdzić czy to są ludzie, którzy coś będą w stanie nowego wnieść do zespołu. Z transferami jest też i tak, że nigdy nie będzie sto procent skuteczności, co do ich trafności . Sztuką jest właśnie, aby te proporcje jak i procenty skuteczności były jak najwyższe. Natomiast tak jak powiedziałem, z pewnych przyczyn nie zawsze da się zawodnika zweryfikować. Czasem jest tak, że ktoś w danym środowisku nie zaistnieje, a pójdzie do innego klubu i tam będzie funkcjonował całkiem nieźle. To też kwestia oczekiwań trenera. Kwestia też indywidualnych predyspozycji. Takich stricte towarzyskich, czy ktoś potrafi nawet się w szatni odnaleźć? Czy ktoś potrafi funkcjonować z grupą? Czy ktoś jest pewny siebie? Czy potrafi odnaleźć się również w mieście?
To jest naprawdę sporo rzeczy. Normalny człowiek postronny, nie zdaje sobie z tego sprawy. To wszystko wypływa później ta funkcjonowanie takiej osoby na boisku i w grupie. Czy dobrze się czuje w danym klubie. A jeśli to wszystko gra, to myślę, że wtedy może pokazać pełnię swoich możliwości.
A.Sz:
A może to jest właśnie ten czas, żeby coś osiągnąć ? Klub jest stabilny, buduje się nowy stadion. Drużyna jest wzmacniana. Czy uważasz, że nie można tak tego porównywać w tym kierunku?
J.Dz:
Ja myślę, że bardzo istotna jest stabilizacja. Mówi się w Polsce, że w ostatnich latach Pogoń szybko sobie zapewniła tę grę w grupie mistrzowskiej. Natomiast już sama gra w tej grupie, była rozczarowująca. Jestem przekonany, że to może być atut Pogoni, że po tych kilku latach ,wiedzą jak się gra tam wyżej. Wiedzą jak to ma wyglądać. Skład jest zmieniany, ale to nie jest tak, że odchodzi połowa zawodników. Tylko odchodzą pojedyncze ogniwa. Uważam, że ta stabilizacja zadziała na korzyść Pogoni. Może się przełożyć na jakiś fajny wynik.
A.Sz: Niedawno rozmawiałem z Batatą. Czterdzieści dwa lata i dalej gra w piłkę.
J.Dz:
Szkoda akurat Bataty. Był to zawodnik, który mógł zagrać na wyższym poziomie i w dobrym klubie. Mógł w piłce więcej osiągnąć. Tak jak w moim przypadku, również i jego sprawy potoczyły się tak, a nie inaczej. Dzisiaj może to powspominać. Myślę, że akurat to bardzo pozytywna postać, uśmiechnięty jak większość Brazylijczyków. Fajny człowiek.
Przyjemnie było przyjechać tutaj, usiąść na stadionie i zanurzyć się w te wspomnienia, bo jest co wspominać.
A.Sz:
Dokładnie Janusz. Spotkaliśmy się na stadionie Pogoni, żeby powspominać tamte czasy i przypomnieć kibicom o Twojej przygodzie w Pogoni. Życzymy Ci samych sukcesów i żebyś został w tym świecie piłkarskim jak najdłużej.
J.Dz:
To moje naturalne środowisko, tutaj jest wszystko jasne, klarowne i przejrzyste. Także dla mnie, który miał z piłką do czynienia, poruszanie się w tych realiach jest naturalne.
A.Sz:
Dzisiaj spoglądamy na budujący się stadion. Jeszcze jest jedna stara trybuna, na której siedzimy. Janusz, zapraszamy Ciebie w imieniu kibiców i jako PortowaDuma.pl na nowy stadion. Wtedy też na pewno będę chciał z Tobą porozmawiać.
J.Dz:
Z przyjemnością i na pewno przyjadę. Nie raz jeszcze tu zasiądę na nowych trybunach Pogoni. Nie mogę się doczekać kiedy nowy stadion powstanie.
A.Sz:
Czy, chciałbyś coś jeszcze dodać na koniec?
J.Dz:
Życzę wszystkim kibicom doczekania czasów, kiedy Pogoń będzie w naszej Ekstraklasie jedną z wiodących sił. Odwiedzin stadionu przez europejskie marki. Aby kibice mieli wiele powodów do radości i zadowolenia. Życzę też tym młodym chłopakom z Akademii ,aby na tym stadionie, w tym klubie – zaliczyli swoje debiuty, a później przez wiele lat stanowili o sile „Portowców’.
A.Sz:
Dziękuję za rozmowę.
J.Dz:
Dziękuję bardzo.
Autor: Andrzej Szewczyk
Kibic Pogoni Szczecin i Borussi Dortmund.
Komentarze
Echo Portowców: JANUSZ DZIEDZIC — Brak komentarzy
HTML tags allowed in your comment: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>