Główka pracuje i Pogoń Śląska pokonuje 5:3
Tak można śmiało skwitować wczorajsze spotkanie Pogoni Szczecin i Śląska Wrocław.
W meczu padło aż osiem goli, z czego aż pięć padło po uderzeniach głową i niestety trzy takie główki zaliczyli piłkarze Śląska Wrocław.
Na całe szczęście Pogoń wczoraj strzeliła pięć bramek, dwie po uderzeniach głową Efthymiosa Koulourisa i trzy po celnych uderzeniach nogą: Fredrika Ulvestada, Kamila Grosickiego i Alexandra Gorgona. Specjalnie zwracam uwagę na ten ważny element gry głową, gdyż trener Robert Kolendowicz na środkowych obrońców wybrał zawodników bardziej mobilnych, lecz niestety niższych i Śląsk wykorzystał to bezwzględnie wrzutkami na swoich rosłych zawodników.
Dopiero wprowadzenie wyższych piłkarzy: Gorgona i Wojciecha Lisowskiego w drugiej połowie dodało nam kilka centymetrów więcej w akcjach obronnych, wyrównując szansę w pojedynkach powietrznych.
Jednak nie tylko gra głową ma znaczenie, ale przede wszystkim trzeba mocno wejść w mecz i pokazać to, że ma się mocną głowę, wręcz piłkarskie jaja, od początku do końca. I taka właśnie była wczorajszego dnia Pogoń. Odważna, silna, szybka, dynamiczna i skuteczna w ataku.
Gorzej wyszła nam gra głową w obronie, ale tu raczej była wynikowa trudnej sytuacji z brakiem nominalnych stoperów i decyzji trenera, co do niedopasowania wysokości składu obrony względem przeciwnika, gdzie nasi mobilni środkowi obrońcy byli mniej więcej o głowę niżsi od wchodzących na główki rosłych zawodników Śląska.
Nasza głowa była jednak silna, grą kombinacyjną, bardzo szybką, intensywną, na jeden lub dwa kontakty, prostopadłe podania otwierające drogę do bramki i dobrze ustawione celowniki naszych piłkarzy. Energia, dynamika, pomysłowość, skuteczność i determinacja była po naszej stronie i dzięki temu rewanż za porażkę w meczu domowym z poprzedniego sezonu udał się Pogoni Szczecin doskonale.
Kibice również dopisali, było ich blisko 20 tysięcy, z czego około 800 widzów gości.
Kibice wspierali piłkarzy od pierwszej do ostatniej akcji meczu, głośno i energicznie dopingując, a piłkarze obu drużyn zrewanżowali się wspaniałym widowiskiem sportowym, który w Szczecinie będzie pamiętać się latami. Nie co dzień ogląda się osiem goli i taką determinację obu drużyn.
To była świetna reklama futbolu i już dziś można śmiało zaryzykować tezę, że w kolejnym meczu domowym będzie komplet publiczności.
A kolejny domowy mecz Pogoń rozegra 20 września o 20:30 z Legią Warszawa. Na taki mecz nie trzeba nawet żadnych akcji marketingowych. Przy tak grającej Pogoni u siebie, na tak klasowego rywala przyszłoby pewnie nawet i z 40 tysięcy widzów.
W Pogoni wiedzą, jak przyciągać kibiców na stadion w Szczecinie. A najlepszą zachętą jest właśnie taka gra jak dziś. Było na co popatrzeć i co podziwiać. To był kolejny udany wieczór na Twardowskiego, czwarty mecz u siebie i czwarte zwycięstwo. Teraz będzie przerwa dwutygodniowa na reprezentacje, a potem wyjazd do Cracovii. Warto byłoby w końcu wygrać na wyjeździe, przy ulicy Kałuży w Krakowie. Rok temu Portowcy pokonali gospodarzy 5:1. Nie mamy nic przeciwko, by Pogoń znów zaliczyła kolejny mecz na piątkę z przodu.
Do składu wróci też Benedikt Zech, obrońca o słusznym wzroście, mógłby w parze z Lisowskim śmiało rozwiązać problem walki w powietrzu z rosłymi przeciwnikami. Wczoraj Lisowski dał bardzo dobrą zmianę i zgłasza gotowość do walki o miejsce w pierwszym składzie. Pomimo trzech straconych bramek przyzwoicie zagrali nasi obrońcy, a zwłaszcza przy konstruowaniu akcji zaczepnych jak i defensywnych z zastrzeżeniem braku możliwości równej walki w powietrzu. Linus Wahlqvist i Léonardo Borges tworzyli dziś parę środkowych obrońców i spisali się w tej roli nieźle.
Na prawym boku zagrał Jakub Lis i kilka razy włączył się do akcji ofensywnych, współpracując efektywnie z pomocnikami: Vahanem Bichakhchyanem, Rafałem Kurzawą, Ulvestadem i Adrianem Przyborkiem.
Leonardo Koutris jak zawsze na lewej obronie bardzo aktywny, świetnie podwajał pozycje na skrzydle Grosickiego, a w ataku oglądaliśmy popis skuteczności i waleczności Koulourisa.
Na bramce oczywiście Valentin Cojocaru, dla którego nie był to najlepszy dzień, w końcu musiał wyciągać trzy razy piłkę z siatki po strzałach głową z odległości 9-11 metrów, zatem można postawić tezę, że w tym elemencie powinien dawać zespołowi więcej zabezpieczenia przed utratą goli. Z pewnością w sztabie trenerzy dokonają analizy i wyciągną wnioski na przyszłość, co do poprawy gry w powietrzu całego bloku obronnego łącznie z bramkarzem, bo wczoraj w tym temacie nie było dobrze.
No, ale Pogoń była lepsza w fazie atakowania niż w obronie, co bezapelacyjnie pokazuje wynik, zatem formacja ofensywna z całą pewnością za ten mecz otrzyma wyższe noty od bloku defensywnego zespołu.
Pogoń mocno weszła w mecz. Już w czwartej minucie po rzucie rożnym w sytuacji strzeleckiej znalazł się Wahlqvist, ale jego strzał, który zmierzał do bramki, został sparowany przez obrońców Śląska poza boisko. W szóstej minucie meczu Koulouris popisał się świetną koordynacją i przy pomocy ramienia podbił górną piłkę sobie na głowę, podbił ją jeszcze raz, tym razem głową, potem pozwolił piłce opaść i z powietrza płasko puścił tzw. szczura i piłka znalazła się w siatce tuż przy dalszym słupku. Piękna akcja i bramka Koulourisa ucieszyła kibiców, niestety na krótko, bo po weryfikacji VAR, gol został słusznie anulowany.
Co się odwlecze to nie uciecze. W dziewiątej minucie wspaniała szybka akcja, podania na jeden kontakt, Przyborek, Kurzawa do Bichakhchyana, ten do Ulvestada i Norweg z jedenastu metrów pokonał technicznym uderzeniem bramkarza Śląska Wrocław. Jeden zero i Pogoń gra dalej swój koncert.
W 21 minucie meczu Cojocaru wybił pilkę do przodu, ta odbiła się od przeciwnika i trafiła do Bichakhchyana, ten znów z pierwszej piłki zagrał do Grosickiego za plecy obrońców i pomiędzy dwóch defensorów Śląska, nasz kaptan w swoim stylu włączył turbo i pognał w stronę bramki, następnie zewnętrzniakiem pokonał Rafała Leszczyńskiego.
To była popisowa, szybka akcja Pogoni. Trzy podania i gol.
Tak się bawi MKS!
Pewnie kibice śpiewaliby właśnie tak, o ile Pogoń nie miałaby słabszych momentów w tym meczu. A te niestety zostały odkryte w obronie ze stałych fragmentów gry.
W 32 minucie meczu właśnie Śląsk wykonywał rzut wolny, piłka trafiła na głowę, rosłego (191 cm) Petkova. Ani Wahlqvist (184cm) ani Borges (179 cm) nie mieli szans w powietrzu w takim układzie, Cojocaru też mógł zachować się lepiej, wyszedł kilka metrów do przodu, ale z okolicy 9 metrów głową, Petkov wrzucił pilkę do siatki za kołnierz naszemu bramkarzowi.
37 minuta i było już 2:2.
Znów stały fragment gry, rzut rożny z prawej strony, dośrodkowanie na głowę Sebastiana Musiolika (193 cm), ten, pomimo obecności Ulvestada (183 cm) i Wahlqvista nie miał żadnego problemu, by skierować piłkę do bramki przy długim słupku.
Pogoń też chciała pokazać swoje ofensywne zagrania po stałych fragmentach gry. 41 minuta meczu, rzut wolny z prawej strony, dośrodkowanie Grosickiego trafia na głowę Koulourisa a ten zgubił krycie i wpakował piłkę do siatki.
Do przerwy Pogoń wygrywa 3:2 po bardzo dobrym widowisku. Kibice mogli chwile odpocząć i liczyć na równie ciekawą drugą połowę.
A działo się w niej bardzo dużo. Pogoń przystąpiła do drugiej połowy bez zmian, ale trener miał już na uwadze zbyt elektrycznego Przyborka, który zdążył złapać żółtą kartkę w pierwszej połowie jak i miał kolejny faul, zatem była świadomość tego, że nie może już grać agresywnie, co mogłoby skończyć się czerwoną kartką i osłabieniem zespołu.
Dlatego też w 59 minucie Gorgon zastąpił Przyborka i to jeszcze jak! To było wejście smoka!
Dał nie tylko dodatkowe centymetry do walki w powietrzu, ale także doświadczenie w rozegraniu, serducho do walki, zdrowie do biegania, w obronie jak i ataku i właśnie już w 66 minucie przejął bezpańską piłkę w środku pola, doprowadził ją w okolicę 25 metra od bramki i huknął jak ze szwedzkiej armaty Bofors, której siła i precyzja daje piorunujący efekt. Piłka wpadła tuż przy słupku bezradnego bramkarza Śląska. Warto mieć taką armatę, aby bronić się przed naporem przeciwnika, a przecież wiemy, że najlepszą obroną jest atak i zna to dobrze nasz Pistolero – Alexander Gorgon.
Niestety w 81 minucie poszło znów dośrodkowanie z prawej strony, na głowę Simeona Patrova (195 cm).
Na radar wzięli go Wahlqvist i Borges, ale żaden z nich nie miał prawa doskoczyć tak wysoko jak Petrov. Jednak mogliby być bliżej przeciwnika, starać się go wyblokować lub chociaż utrudnić wyjście w górę. Tak się nie stało, Cojocaru też nie dał rady zatrzymać piłki, zanim wpadła do bramki i mamy 4:3 dla Pogoni. Linie spalonego w tej akcji złamał też Lisowski, zatem mieliśmy emocje do samego końca.
89 minuta – Olaf Korczakowski uderza lewą nogą po długim słupku, ale piłka odbija się od poprzeczki i wraca za pole karne i pod nogi piłkarzy Pogoni, w końcu trafia do Ulvestada i ten wrzuca ją w pole karne do Koulourisa i ten pomimo krycia, trafia piłkę tyłem głowy, po czym odbija się ona od wewnętrznej strony poprzeczki i wpada do bramki. Bramkarz znów nie miał szans.
Śląsk jeszcze próbował w 91 minucie, ale tym razem Cojocaru nie dał się zaskoczyć Petrowi Schwarzowi.
Mecz zakończył się wynikiem 5:3 dla Pogoni. Szczególne można wyróżnić formację ofensywną.
To oni ponieśli dziś trybuny do radości i fetowania 6 razy, w tym raz przedwcześnie, choć i za tą koordynację ruchową z użyciem ramienia, głowy i strzału z powietrza Koulourisowi należą się słowa uznania.
W drugiej połowie zobaczyliśmy Gorgona, João Gamboę, Korczakowskiego, Lisowskiego i Kacpra Łukasiaka.
Każdy z nich dorzucił swoją cegiełkę pod budowę solidnej twierdzy w Szczecinie. Trener musi teraz przygotować plan gry na Cracovie, a potem na Legię, z uwzględnieniem poprawy w grze defensywnej, przy stałych fragmentach gry, a zwłaszcza trzeba poprawić się przy bronieniu górnych dośrodkowań, bo w tym elemencie jest bardzo dużo do zrobienia.
Kibice mieli okazję zobaczyć świetne widowisko sportowe i tylko przykre jest to, że do Krakowa nie może pojechać żadna zorganizowana grupa kibicowska, gdyż sektor dla kibiców przyjezdnych jest zamknięty, a myślę, że z uwagi na złe relacje pomiędzy klubami kibica obu drużyn, tzw. odwiedziny i zwiedzania muzeów tym razem na Cracovii nie będzie.
Teraz mamy dwa tygodnie wolnego od piłki klubowej. Po tym zwycięstwie Pogoń ma 13 punktów i jest czwarta i ma tyle samo punktów, co piąta w tabeli Cracovia, która swój mecz przegrała w sobotę na wyjeździe z Radomiakiem 2:1.
Zatem szykuje się kolejny wielki mecz o to, by wrócić na podium.
Nie mamy nic przeciwko, aby nasi piłkarze znów spisali się na piątkę z przodu.
Do poprawy – górne dośrodkowania i stałe fragmenty gry w obronie.
Gratulacje za walkę, za charakter, za energię, dynamikę, szybkość, grę na jeden kontakt i pomysł na rozgrywanie akcji zaczepnych.
Na takie mecze chce się chodzić i okazuje się, że gardło można również zedrzeć zasiadając na sektorze C17, co mi się przytrafiło i nigdy bym nie uwierzył w to, że stanie się to właśnie tam.
A jednak można. 😉
Już nie mogę doczekać się kolejnego meczu Pogoni!
fot. Marcin i Emilia Zapart
Z uwagi na to, że wszyscy tu piszący i komentujący kibice kochamy Pogoń i życzymy jej najlepiej, tak samo jak piłkarze, trener i cały sztab wspierający zespół to umówmy się, że tu będziemy wypowiadać swoje emocje i spostrzeżenia w taki sposób by nie brakło rzeczowej konstruktywnej krytyki, tak by zostawić po sobie dobre wrażenie i argumenty do analizy dla tych, których przecież kochamy. Zatem z sercem i rozumem pomóżmy Pogoni po to, by ona dała nam to na co czekają kibice od pokoleń. Zatem pomóżmy sobie wzajemnie, to może się opłacić i to w końcu kiedyś musi się udać. Nasz charakter siłą jest!
Dziękuję za miłe słowa i zachęcam do korzystania z serwisu i czytania kolejnych materiałów.
Fajna relacja. Poziom wyżej od prezentowanych w najbardziej popularnym nieoficjalnym serwisie. Szkoda tylko, że tutaj nikt nie rozmawia 🙂
Bo tutaj chyba się wstydzą, albo boją powiedzieć co myślą. Niemniej jednak warto rozmawiać, zwłaszcza jak rozmowy są konstruktywne. Relacja obszerna, dla tych co nie oglądali mega materiał. Gratulacje.
Na pewno warto zacząć się tutaj rozpisywać i stworzyć przeciwwagę do tego co się dzieje na “v-ce”. Tam zapanował wirus chronicznego narzekania na wszystko, mało konstruktywnej krytyki i zwykłego chamstwa. Dodając do tego kiepską jakość materiałów, nieczytelność strony przez reklamy, alternatywa jest zdecydowanie potrzebna.
Narzekają już wszędzie. Opluwają, krytykują, marudzą, ale żeby coś od siebie włożyć, dać jakąś propozycję, pomysł pod rozwagę, rozpatrzenia, to chętnych brak. Ludzie, którzy są bez pasji, pomysłu na życie będą krytykować innych a co gorsze sprowadzać do parteru, bo tylko to potrafią robić, o ile im się uda. Hipokryzja to główna ich domena. Żenada.