Jakub Piotrowski: “Regularne występy były mi potrzebne”
Jesienią występował w fazie grupowej Ligi Europy, gdzie mierzył się z zespołem samego Jose Mourinho. Swoją dobrą postawą zapracował na powołanie do reprezentacji Polski. Kumpluje się z Leonardo Koutrisem, a po przenosinach do Łudogorca zdążył wygrać Superpuchar Bułgarii. Z Kubą Piotrowskim rozmawiał Tomasz Smoter.
Rozmawiamy świeżo po Twoich wakacjach. Udał się wyjazd?
– Zdecydowanie tak. Odpocząłem od wszystkiego, też od piłki. Za mną intensywniejsze pół roku w Bułgarii. Naładowałem baterie, teraz też wybieram się na święta do rodziny w Polsce, także głowa będzie miała jeszcze trochę więcej odpoczynku. Mam zaplanowany czas, aby spotkać się również z przyjaciółmi . Może nawet uda się odwiedzić „Listka” we Włoszech, także bardzo się cieszę.
Na pewno przydało Ci się naładować baterie przed startem rundy wiosennej. Łudogorec zimuje jako wicelider rozgrywek z punktem straty do CSKA Sofia. Można otwarcie powiedzieć, że celujecie w Mistrzostwo Bułgarii?
-Nie ma innej opcji. Łudogorec jest zobligowany do walki o tytuł. Nie można powiedzieć, że mieliśmy słabszą rundę, może przytrafiły się nam dwa niepotrzebne remisy po drodze, natomiast trzeba oddać CSKA, że praktycznie w ogóle nie tracili punktów. To też jest fajne, bo rywalizacja napędza. Na wiosnę musimy się spiąć jeszcze bardziej.
Po przenosinach z Fortuny szybko otrzymałeś szansę gry. Zatem chyba ominęły Cię jakiekolwiek problemy z wejściem do nowej szatni?
– W zasadzie to już następnego dnia po przyjeździe do klubu zagrałem „połówkę”. Od tego momentu zagrałem we wszystkich ważnych meczach. Bardzo się z tego cieszę, ponieważ regularne występy były mi potrzebne. Mimo, że w Fortunie otrzymywałem swój czas na boisku to przez ostatnie pół roku, kiedy ligę łączyliśmy z grą w Lidze Europy, rozegrałem mniej więcej tyle minut, co przez cały rok w Niemczech. W zasadzie to dla mnie coś nowego, ponieważ nigdy nie miałem takiego rytmu meczowego, żeby grać co trzy dni. Zupełnie inaczej wyglądają przygotowania do takiego maratonu. Co prawda, w Belgii było podobne natężenie spotkań, ale tam nie grałem za dużo, więc też tego tak nie odczuwałem.
Wspomniałeś, że zagrałeś we wszystkich ważnych meczach. Zatem które wspominasz najlepiej?
– Super wspominam dwumecze z AS Romą i Betisem w fazie grupowej Ligi Europy. To była dobra okazja, żeby sprawdzić się na tle silnych rywali. Do tego już na starcie zagrałem w Superpucharze Bułgarii, w którym pokonaliśmy Levskiego. Fajnie jest coś wsadzić do gabloty. Emocji nie brakowało, bo wygraliśmy po karnych. Bardzo dobrze wspominam też ligowy mecz z CSKA. Do tamtego momentu oni nie przegrywali, a ja strzeliłem im zwycięskiego gola na 2:1. To właśnie pojedynki z CSKA i Levskim są najbardziej prestiżowe w Bułgarii.
W europejskich pucharach wylosowaliście uznane marki.
– Trafiła nam się bardzo fajna grupa. Udanie rozpoczęliśmy rozgrywki. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że szkoda ostatniego meczu z Romą na koniec. Tak samo mogliśmy mieć lepszy wynik w meczu u siebie z Betisem, który w zasadzie oddał jeden strzał na naszą bramkę i wygrał 1:0. Trzeba oddać też HJK Helsinki, że dobrze sobie radzili. Szczególnie u siebie, gdzie grają na sztucznej nawierzchni. Dla mnie osobiście to duża różnica. Odbyliśmy tylko jeden trening przed meczem na tej murawie, która daje im dużą przewagę. O ile Betis tam sobie poradził, tak Roma też miała problemy. Mimo wszystko w klubie wszyscy byli zadowoleni z naszej postawy.
Wracając na ligowe podwórko, jakbyś opisał atmosferę panującą na trybunach w Bułgarii?
– Na stadion Łudogorca przychodzą kibice głównie po to, żeby obejrzeć mecz, niż żeby dopingować. O ile na spotkania ligowe nie przychodzi wielu fanów, tak na europejskie puchary ludzie zjeżdżają się z różnych regionów. Natomiast kiedy przyjeżdża do nas CSKA i Levski to ich kibice wypełniają sektor gości, potrafią przyjechać w 1000 osób. Oni bardziej reprezentują styl kibicowski, który znamy w Polsce. Czasem bywa dość agresywnie. Na derbach Botev – Lokomitv Płowdiw też się dużo dzieje.
W tym roku otrzymałeś powołanie przy okazji Ligi Narodów. Jakie wspominasz to zgrupowanie reprezentacji Polski?
– Za selekcjonera Michniewicza sporo chłopaków z kadry młodzieżowej otrzymało powołanie, także nie było mi trudno się tam odnaleźć, choć wejście do szatni reprezentacji Polski dla nowego zawodnika można porównać do wejścia w nowym klubie. Szkoda, że nie udało się zagrać, ale i tak będę miał świetne wspomnienia.
To co, planujesz w przyszłym roku zadebiutować w kadrze?
– Trudno byłoby zaplanować występ w reprezentacji, skoro nigdy wcześniej się w niej nie grało. Na pewno zrobię wszystko, aby w klubie pokazać się z jak najlepszej strony tak, aby dostrzegł mnie selekcjoner. Natomiast nie myślę na zasadzie, że muszę pojechać na zgrupowanie. Wiem, że dobrą postawą na boisku mogę otrzymać swoją szansę.
Do Pogoni niedawno dołączył Leonardo Koutris, z którym doskonale się znacie. Jakbyś mógł go przedstawić szczecińskim kibicom?
– Spotkaliśmy się w Fortunie Düsseldorf, gdzie graliśmy razem przez dwa sezony. Mogę powiedzieć, że mamy bardzo dobre relacje, wręcz przyjacielskie. Bardzo się cieszę, że trafił właśnie do Pogoni. Miałem nawet okazję odwiedzić go w Szczecinie przy okazji wizyty u „Kowala”. Myślę, że Leo najlepiej sam się przedstawi kibicom już na stadionie. Mogę powiedzieć, że to bardzo ułożony człowiek. Jest pracowity i profesjonalny. Bardzo przykłada się zarówno do treningów, jak i zadań boiskowych. Bardzo lubi ofensywną grę. Wykonuje zadania w defensywie i chętnie podłącza się do przodu. Leo pasuje do stylu Pogoni, która w większości spotkań przeważa i głównie atakuje.
Szepnąłeś słówko Sebie Kowalczykowi, żeby zaopiekował się nim w szatni?
– Wspomniałem „Kowalowi”, by trochę mu pomagał, ale w zespole jest też Kostas, z którym Leo dobrze się zna, więc jest mu łatwiej. To jest taki typ człowieka, że z każdym w szatni się dogada.
Co do szczecińskiej szatni to trochę się zmieniło na Twardowskiego. Jak Ci się podoba obecny stadion?
– Zmieniło się absolutnie wszystko od czasu, kiedy ja wyjeżdżałem. Obecnie jest to poziom europejski. Trzeba to wykorzystywać i ciągle iść do przodu. Miałem okazję zobaczyć od środka Centrum Szkolenia Dzieci i Młodzieży, a także z bliska obejrzeć boiska. Co prawda na stadion jeszcze nie wszedłem, natomiast z perspektywy telewizji robi on ogromne wrażenie. Wiem chociażby od „Kowala”, że także wewnątrz obiektu warunki do pracy są bardzo dobre.
Już na samo zakończenie powiedz czego mogę Tobie życzyć przed nadchodzącym 2023 rokiem?
– Przede wszystkim, żeby dopisywało zdrowie. Dotychczas omijały mnie kontuzje i oby było tak dalej. Kiedy będzie zdrowie to na resztę można zapracować. Dlatego najważniejsze jest zdrowie, także u najbliższych.
źródło: Pogoń Szczecin SA
Redaktor/dziennikarz w PortowaDuma.pl
Kibic Pogoni Szczecin, pasjonat piłki nożnej.
Komentarze
Jakub Piotrowski: “Regularne występy były mi potrzebne” — Brak komentarzy
HTML tags allowed in your comment: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>