W Pogoni na szczyt – zdobyć wszystko lub zakryć twarz
Dwa tygodnie temu, po przegranym meczu wyjazdowym z Cracovią pisałem, że jeśli Duma Pomorza chce się wdrapać na piłkarski szczyt, to zanim nauczy się, jak ma zdobywać świat (wygrywać na wyjazdach), musi przestać się bać, a pomóc w tym może dorzucenie im mistrzowskich słów piosenek płynących z ust Beaty Kozidrak, do ich przedmeczowej playlisty.
I coś w tym jest. Coś trochę drgnęło w międzyczasie. Praca z psychologiem w drużynie poskutkowała w jednym meczu. Od tego czasu Pogoń Szczecin zaliczyła świetny mecz ze stołecznymi. Portowcy tydzień temu przelecieli się zwycięsko po Legii Warszawa, potem we wtorek w Pucharze Polski rozwalcowali rzeszowską Stal na wyjeździe, a następnie przegrali dzisiaj z GieKSą w Katowicach, wioząc bagaż 3 goli i ciągnąc za sobą ciężkie, śląskie powietrze do grodu Gryfa. Jedyny pozytyw z tego meczu, to kolejne trafienie naszego Super Jokera, Alexandra Gorgona.
Aby te ciężkie, śląskie powietrze nie zaszkodziło nam w drodze na szczyt, to praca psychologiczna w drużynie musi zostać zintensyfikowana. Nie może być tak, że Ci sami piłkarze zapominają na wyjazdach, kim są i co potrafią.
Są znaki na odległym horyzoncie pokazujące, że ten sezon może być trudną i wymagającą drogą pod górę, ale jednak może zostać zakończony z granatowo-bordową chorągwią wbitą na szczycie możliwości zespołu, o ile Duma Pomorza zacznie przywozić punkty z delegacji.
Ten szczyt naszych możliwości, to realnie rzecz ujmując, będzie miejsce w okolicach pudła i powrót na Stadion Narodowy, z jego szczęśliwym tym razem zakończeniem.
W meczach domowych Pogoń trenera Roberta Kolendowicza jest zaangażowana, gra efektownie i miło się ją ogląda. Walczy od pierwszej do ostatniej minuty.
W meczach wyjazdowych ciężko poznać po grze, że to Ci sami zawodnicy. Wydaje się, że to jest zupełnie inna drużyna. Na pewno nie na poziom PKO BP Ekstraklasy. Jeden punkt zdobyty w pięciu meczach wyjazdowych mówi sam za siebie.
Można zauważyć też nową inicjatywę wokół klubu i można ogarnąć ją następująco:
WSZYSCY RAZEM!
To zasługa trenera Kolendowicza, który swoją charyzmą i ludzkim podejściem potrafi jednoczyć granatowo-bordowe serca, aby biły mocno i w jednym tempie, tak aby ten organizm Pogoni mógł korzystać z energii ludzi dobrze jej życzącej i aby klub oraz zespół odwdzięczył się zdrową, piękną, wyprostowaną sylwetką na podium z zawieszonym medalem na wypiętej do przodu piersi i pucharem w gablocie na koniec sezonu.
Dzięki jego bezpośredniemu podejściu, konflikt z kibicami został zażegnany charakterem i walką o zwycięstwo na boisku. Kibice przychodzą na stadion w komplecie na każdy mecz. Bilety znikają zaraz po tym, jak pojawiają się w sprzedaży. Koszulki i akcesoria Dumy Pomorza też robią robotę. Do klubu w miarę możliwości dochodzą zawodnicy, którzy nie zawodzą, czyli piłkarze z właściwym charakterem. Pewnie, że chciałoby się więcej i wyżej, no ale to jest Pogoń naszych czasów i naszych możliwości.
W Szczecinie nie jest źle i niech tak hula
Sam szkoleniowiec studzi nadzieje i emocje, stara się mieć chłodną głowę, jeśli chodzi o deklaracje, na którym miejscu znajdą się granatowo-bordowi na koniec sezonu. Może to i dobrze, ale ja widzę po nim, po jego oczach, po reakcjach na murawie i po meczu, że facet ma ogień. A na polską ligę to już dużo. Resztę zrobimy WSZYSCY RAZEM!!!
Niestety pewna analogia powtarza się z zeszłego sezonu. Wtedy przegraliśmy 4 mecze ligowe pod rząd, teraz mamy 4 kolejne porażki wyjazdowe. Nic dziwnego, że mamy łączną zdobycz punktową niemalże tą samą co rok temu.
O to wypis tego, jak ten sezon się ma do trzech poprzednich.
Ten sezon:
Po 10 meczach ligowych mamy 16 punktów, 5 zwycięstw, jeden remis i 4 porażki. Średnio 1,6 punktu na mecz. Nie wiele lepiej niż w poprzednim sezonie.
W Pucharze Polski gramy dalej i jesteśmy w ścisłym gronie faworytów. Odpadły już następująe zespoły: Lech Poznań, Raków Częstochowa, Cracovia, Górnik Zabrze, Lechia Gdańsk, Stal Mielec. Zatem drużyny, z którymi raczej bywało nam ciężko.
Z ekstraklasowych klubów w rywalizacji o krajowy puchar pozostały: Legia Warszawa, Jagiellonia Białystok, Widzew Łódź, Piast Gliwice, Śląsk Wrocław, Zagłębie Lubin, Korona Kielce, Puszcza Niepołomice, GKS Katowice i Radomiak Radom. Oczywiście do gry włączy się również Wisła Kraków.
Poprzedni, dość wyjątkowy sezon, wszyscy będziemy pamiętać poprzez nieudaną majówkę.
Rok temu po 10 meczach ligowych mieliśmy siódme miejsce z 15 punktami. 5 zwycięstw i 5 porażek. 1,5 punktu na mecz. Dało to wtedy czwarte miejsce na koniec sezonu i bez Europejskich Pucharów.
2 lata temu po 10 meczach mieliśmy trzecie miejsce, 18 punktów, 5 zwycięstw, 3 remisy i 2 porażki. Średnio 1,8 punktu na mecz. Dało to wtedy również czwarte miejsce na koniec sezonu, ale też grę w eliminacjach do Ligi Konferencji Europy.
3 lata temu po 10 meczach mieliśmy trzecie miejsce, 19 punktów, 5 zwycięstw, 4 remisy i jedną porażkę.
Średnio 1,9 punktu na mecz, co dało na koniec sezonu trzecie miejsce, brązowy medal i grę w eliminacjach do LKE.
Zatem jeśli poprawimy grę na wyjazdach, to osiągniemy pożądane minimum 1,9 punktu na mecz w lidze, które może dać realne szanse na podium, a biorąc pod uwagę to, że wciąż liczymy się w Pucharze Polski i jesteśmy w ścisłym gronie faworytów, to rysują się piękne widoki z długiej i krętej drogi na szczyt. Obyśmy na koniec mieli wspaniałe wspomnienia, barwne relacje i piękne zdjęcia, o które zatroszczy się rosnąca w siłę granatowo-bordowa rodzina Dumy Pomorza.
Wspominałem, że droga na szczyt była, jest i będzie trudna oraz wymagająca
Tak jest i być musi. Żaden sukces nie będzie miał swojego znaczenia, swojej wagi i ceny, jeśli po drodze nie zdarzą się problemy do pokonania. Drogi na szczyt zawsze są kręte i wymagają skupienia, siły, odwagi, charakteru, świetnego przygotowania, a także zdyscyplinowania.
Tak też będzie i tym razem. Kontuzje nas nie omijają, ale i tu jest światełko w tunelu. Za chwilę piłkarze wrócą do treningu i gry. Być może również młodzieżowcy Pogoni dalej będą świetnie zgłaszać gotowość do miejsca w pierwszym składzie i jeśli udźwigną ten ciężar, to nie mam wątpliwości, że na koniec sezonu wszyscy będziemy się cieszyć z gry na Europejskich Pucharach w następnym sezonie. I daj nam Panie Boże tę siłę i radość z podniesienia pucharu do góry.
A na razie jak to śpiewa Beata
Karuzela gna, w głośnikach wciąż muzyka gra.
Co mi Panie, dasz? W ten niepewny czas?
Z szacunku do klubu i tych samych piłkarzy nie będę opisywał jakości poszczególnych graczy w delegacji. Na wyjazdach ich umiejętności drzemią gdzieś w obłokach, ale zespołu jako takiego nie mamy.
Poniższy opis dotyczy zatem zespołu Pogoni w Szczecinie. Na tą chwilę wydaje się, że mamy dwóch solidnych bramkarzy, a to jest postęp w stosunku do poprzedniego sezonu. Zatem o tę pozycję nie musimy się martwić. Tu jest bardzo dobrze. Czy to będzie Valentin Cojocaru, czy Krzysztof Kamiński, mamy jakość i spokój od tyłu, a to powinno przełożyć się na zaufanie na boisku i pewniejszą grę obrońców.
Tu mamy najwięcej znaków zapytania, niepewności i częstych zmian. Czasem trafionych, częściej wymuszonych, a także obarczonych błędami. Z uwagi na kontuzje naszych wieżowców, którymi są Mariusz Malec i Danijel Lončar, szukamy optymalnego ustawienia z tym, co jest możliwe i tu wydaje się, że Benedikt Zech i Léonardo Borges dają radę najlepiej. Pierwszy z nich potrafi zagrać po profesorsku, kasując zagrożenia podbramkowe, a drugi ma doskonałe podania na nos. Płaskie, ale dokładnie tam gdzie trzeba. A przy Zechu nabiera pewności w akcjach obronnych. Na bokach defensywy świetnie i odważnie w trójkątach do przodu grają Leonardo Koutris oraz Linus Wahlqvist. Uzupełnieniem składu w razie potrzeby są Jakub Lis, Wojciech Lisowski i Dimitrios Keramitsis. Jednak czekamy na powrót naszych wieżowców, by zwiększyć możliwości wyboru w środku obrony.
Na skrzydłach pierwszoplanowymi postaciami są Kamil Grosicki oraz Vahan Bichakhchyan. I bardzo dobrze, że ich mamy, bo to 2 skarby, bez których gra ofensywna Pogoni traci na szybkości i urodzie.
Co prawda Bichakhchyana wszyscy już w Polsce znają i czytają, ale i tak rzucają mu się pod lewą nogę albo stawiają autobus na linii bramkowej. Tak samo wszyscy wiedzą, że ”Grosik” ma swoje turbo, którego nie zawaha się użyć w dogodnej sytuacji, a do tego dorzuci coś zewniakiem. Obaj mocno pracują nad granatowo-bordowymi liczbami, o których potem piszemy z radością.
Warto byłoby, aby częściej do strzału dochodzili kolejni zawodowcy, co mają talent, a także naładowane magazynki ostrą amunicją i wiedzą, jak użyć swych dobrze wykalibrowanych snajperek. Mowa oczywiście o naszym Pistolero, którym jest Alex Gorgon oraz o generale środka pola, Rafale Kurzawie. Mają chłopaki z czego dobrze uderzyć. Zatem, gdy Vahan jest przeczytany, świetnie byłoby, aby to właśnie oni wykańczali przeciwników. Ważnymi postaciami w środku pola do końca sezonu powinni stać się także Fredrik Ulvestad i João Gamboa. W ataku Efthymios Koulouris zastawia się, walczy o pozycje, strzela i asystuje, czego chcieć więcej. Może jeszcze jednego takiego jak on, chociaż w razie czego mamy właśnie Alexa Gorgona, którego można zaprogramować na każdą pozycję i mieć pewność, że skutecznie zrealizuje postawione zadanie.
O swoje minuty skutecznie zabiegają, walczą i pokazują się do gry Adrian Przyborek, Kacper Łukasiak, Olaf Korczakowski i Patryk Paryzek. Mają umiejętności i młode płuca, także muszą dużo biegać z głową na karku, by z ich pracy było co raz więcej konkretów. Czekamy też na powrót Marcela Wędrychowskiego, jak i na zameldowanie się Kacpra Smolińskiego, o którym w tym sezonie nie wiemy z boiska jeszcze nic. Pozostali młodzi to raczej melodia przyszłości.
Także to taka, krótka historia i nie pozostaje mi nic innego, jak wziąć szklankę wody, zanim Pogoń zacznie wygrywać na wyjazdach i nie obiecam Wam, że lepszy będzie świat. Ale taka właśnie jest Duma Pomorza naszych czasów i naszych możliwości, z której mamy dużo radości w meczach domowych i będziemy mieć jeszcze wiele radości z wyjazdów, o ile głowy naszych piłkarzy zostaną zaprogramowane skutecznie przez psychologa zespołu.
I niech do boju prowadzi szczeciński Napoleon II – trener Robert Kolendowicz. Charyzmę ma, kibiców z pełnym stadionem ma, prezesa ma, piłkarzy też ma.
Jedyne, czego jeszcze nie ma, to oświetlonej drogi do stanu umysłu naszych piłkarzy w meczach wyjazdowych, ale jak to mówił właśnie Bonaparte: Najdalej zajdzie ten człowiek, który nie wie, gdzie idzie.
I wcale nie chodzi tu o to, by gdzieś daleko chodzić, błądzić i daleko szukać nie wiadomo czego. Tu ewidentnie potrzebne jest wsparcie. Takie, jakie miał Adam Małysz. Profesor Jan Blecharz, psycholog sportu, potrafił wyciągać z dołka naszego mistrza dalekich skoków skutecznie. Mam wrażenie, że warto byłoby dać sobie szanse w tym kierunku. To jest konieczne, że tak powiem na wczoraj.
Zatem Wodzu prowadź, byle nie po omacku!
Czas nagli!
A ja myślę, że są schematyczni.
Dlatego każdy przeciwnik jest w stanie ich rozpracować.A jak już to zrobi , to burzy te schematy i panowie się gubią. I zaczyna się machanie rękoma i wzajemnie pretensje. Brak skupienia.Są wybici z rytmu i już nie potrafią zatrybić. Za wolne reakcje . Zanim jeden z drugim pomyślał co z piłką zrobić ta już im była odbierana.
Dodatkowo brak 12 zawodnika ( najmocniejszego , czyli nas kibiców) i leżą . Pozbierać się nie potrafią. Albo i nie chcą.
Dziś oglądałam 2 połowę meczu Pogoń Szczecin z OKS Odra Opole ( do lat 19)
Nasi wygrywali 1 do 0 żeby ostatecznie przegrać 2 do 1 . Pomyślałam sobie…..jakie to pogoniowe…
Niestety różnica w jakości, chęci, gry i wytrzymałości fizycznej drużyny przeciwnej była znacząca.Na ich korzyść.
Więc jak to ma później wyglądać dobrze na wyższym poziomie.
W tym klubie istnieje jakiś problem w szkoleniu na moje oko i trenowaniu.
Coś ktoś psuje od podstaw.
A przecież najlepszych specjalistów mamy i akademię jedną z lepszych.
Gdzie to widać?
Nowoczesna piłka na świecie wygląda inaczej.
Chyba wszyscy to widzimy.
Prawda?
Ja widzę ewidentny brak tego zaangażowania, energii, szybkości, braku chęci wykonania sprintu w meczach wyjazdowych co w meczach u siebie. Kiedyś pamietam, nawet za trenera Kosty Runjaica dużo więcej biegali. Potrafili biegać w meczu łącznie jako drużyna często po 115-120 km. Teraz biegają po 105-110 km. 10 procent mniej energii z siebie dają w porównaniu do poprzednich sezonów. Gdyby byli w tym mądrzy, bo lepiej mądrze stać niż głupio biegać, to bym przyklasnął. Jednak widać braki kondycyjne zawodników, którzy wypuszczą się do przodu i potem nie wracają na czas do obrony swojej strefy. Niestety dość często na wyjazdach brak sprintów Grosika czy Wahana, jak i innych piłkarzy. Nawet tylko te 10 procent więcej zaangażowania mogłoby wystarczyć na punkt w Zabrzu, Krakowie i Katowicach. Z Lechem wtedy to i tak nic by nie dało, byli lepsi o klasę od nas. Domyślam się, że coś złego siedzi w głowach, zatem sprawa dla psychologa i nie wykluczone też, że klub jeszcze nie wyrównał opóźnionych wypłat. Zatem może być też tak, że jedni udają, że płacą a drudzy udają, że grają. Taka gra pozorów. U siebie grają bo jeszcze jednak coś wpada do kieszeni, mają pełny stadion, fanatyczny i fantastyczny doping i nie wypada przed swoją publiką aktorom zejść ze sceny bez braw, a te są tylko wtedy, gdy jest dobra gra. Z pewnością każdy klub rozpracowuje swoich rywali, to samo robi Pogoń, każdy zatem wie co dzieje się w obozie przeciwnika, pytanie tylko kim i czym są w stanie odpowiedzieć, jakie mają siły i środki zaradcze, gotowe do użycia. Na koniec często wygrywa ten, kto jest bardziej zdeterminowany, kto mocniej i z głową zapier…na boisku. Wie o tym Grosik, i Alex, potrafią dobrze motywować zespół przed meczem domowym. NA wyjazdach tego ognia nie ma. Sami piłkarze niech uczciwie powiedzą dlaczego. Ile w tym jest ich własnego braku chęci i zaangażowania, dlaczego mniej biegają a ile wynika z złego zarządzania w klubie, np. zatory płatnicze, itd.
wiesia1254@gmail.com panie noncik niech pan sie zglosi do trenera KOLENDOWicza i mu zaproponuje swoje zdolnosci jakie posiada a nie zwalniał, trzeba trenerowi dać kredyt zaufania… on po boisku nie biega za piłką wiec w chwili obecnej moze dobre słowa zachęty, jeszcze są przed zespołem mecze w których pilkarze przy wodzy trenera cos osiągną wiara wiara wiara jest w nas
Moim zdaniem Pogoń ma tą samą taktykę w domu i na wyjeździe, różni ich poziom zaangażowania. Na wyjazdach poziom waleczności, intensywności, determinacji jest bardzo niski. Wiary w sukces na wyjazdach nie ma wcale. I tu jest problem do ogarnięcia. Brakuje głowy wolnej od łatki przegrywu. Tu jest robota dla dobrego psychologa. Umiejętności przecież mają. Jednak przegrywają mecze na wyjazdach zanim pojawiają się na rozgrzewce na stadionach na wyjeździe. Oni nie mają też filozofii bronienia, gdyby mieli stawiać autobus, byłoby jeszcze gorzej. Ich obroną jest atak, tyle, że nie w głowie im energicznie atakować na wyjazdach i to jest do naprawienia.
Co ty gościu tu napisałeś.Lepiej zostań przy tym drugim hobby i jeździj na rowerze. Kolendowicz do zwolnienia ta drużyna nie ma żadnej taktyki mimo w miarę dobrych zawodników . Ka również mogę ich trenować o wyniki będą takie same a na koniec w tabeli miejsce około 6 i mogę to robić charytatywnie.skoro u siebie gramy jak real Madryt a na wyjeździe jak 4 logo to jaki jest powód? Taktyka jej brak . Czyli rada na wyjeździe obrona o kontra gra na remis a w najlepszym wypadku zwycięstwo tu się nie liczy piękność futbolu tylko punkty a i siebie ciągniemy jak zawsze czy to tak ciężko zrozumieć czy naprawdę ten kolendowicz to taki głąb?mogę wam ustalić taktykę .