14. rocznica śmierci Floriana Krygiera
14 lat temu odeszła Legenda Pogoni Szczecin. 31 marca przypada 14. rocznica śmierci Floriana Krygiera, który zmarł w 2006 roku w wieku 99 lat.
Zachęcamy do przeczytania wspomnień Zbigniewa Piaseckiego (na zdj.), które w dużej części poświęcone są właśnie Mistrzowi Florianowi. Więcej historii związnych z Dumą Pomorza znajdziecie w książce „70 niezwykłych historii na 70-lecie Pogoni Szczecin”. Plik z całą książką znajdziecie TUTAJ (kliknij).
Zbigniew Piasecki
2 oficjalne mecze w Pogoni.
Urodził się w 1954 roku w Szczecinie. Był dobrze zapowiadającym się juniorem, ale jego karierę przerwały problemy zdrowotne. Przez dziesięciolecia pracował w klubie jako wychowawca i trener grup młodzieżowych. Od kilku lat działa też jako prezydent Stowarzyszenia Oldbojów Pogoni im. Floriana Krygiera.
***
Jestem z klubem ponad pół wieku. Pogoń odegrała dla mnie bardzo ważną rolę, jeśli chodzi o wychowanie, ukształtowanie mnie jako człowieka. Trafiłem tu pod skrzydła pana Floriana Krygiera jako 10-latek. Na pewno dużo skorzystałem na tym, że właśnie tak potoczyło się moje życie i muszę powiedzieć, że dziś – prowadząc działalność społeczną na rzecz klubu – w pewnym sensie spłacam dług wdzięczności.
***
Nie zawsze życie toczy się tak, jakbyśmy chcieli. Przez 9 lat byłem wyróżniającym się zawodnikiem w drużynach młodzieżowych. Do pierwszego zespołu trafiłem jako 19-latek. Zadebiutowałem w ekstraklasie i… chwilę później okazało się, że będzie to mój ostatni mecz w zawodowym futbolu. Po debiucie poszedłem „przedłużyć” kartę zdrowia, a wiązało się to z badanami. Klubowy chirurg, doktor Danyluk, wykrył u mnie nadciśnienie i skierował na dodatkowe specjalistyczne badania w szpitalu przy ul. Arkońskiej. Dokładnie sprawdzono moje serce i między innymi nerki. A w zasadzie jedną, bo właśnie w wyniku badań okazało się, że drugiej mój organizm nie wykształcił i to było powodem nadciśnienia. W tamtych czasach to był sportowy wyrok – zakazano mi uprawiać futbol.
To był dla mnie szok. Wcześniej przechodziłem kolejne szczeble szkolenia i liczyłem się z tym, że będę zawodowo grał w piłkę. Debiutowałem za trenera Edmunda Zientary i było to dla mnie ogromne przeżycie. Chwilę później przyszło jeszcze większe, tylko tym razem to trudne. Klub jednak szybko wyciągnął do mnie rękę i mogłem rozpocząć pracę z młodzieżą, choć miałem
jedynie 20 lat. Przez lata pracowałem z trampkarzami i juniorami, a przy tym uczyłem się. Mogłem też skończyć studia i to na pewno trochę zrekompensowało mi utracone marzenia o byciu piłkarzem.
***
Gdy byłem już trenerem, często zastanawialiśmy się, dlaczego dany zawodnik nie potrafił ostatecznie przebić się do dorosłej drużyny i zostać piłkarzem. Mieliśmy wiele takich przypadków, gdzie młodzi zawodnicy świetnie rokowali i byli perspektywiczni, a jednak przepadali.
Przypomina mi się jeden konkretny przykład chłopca, który trenował w moim zespole. Grał u mnie w trampkarzach i miał niesamowite predyspozycje. Strzelał mnóstwo bramek i zapowiadał się świetnie. Gdy chodził jeszcze do 6. klasy szkoły podstawowej miała miejsce nieprzyjemna sytuacja. Brakowało wtedy wielu podstawowych rzeczy do życia i kilku starszych kolegów namówiło go do współudziału w kradzieży farby z wagonów stojących na stacji Szczecin Turzyn. Został złapany na gorącym uczynku. Wiadomo, że w kraju niedemokratycznym działania władzy są bardzo szybkie i bezwzględne, więc umieszczono go w specjalnym ośrodku w Podgrodziu.
Wierzyłem w jego talent i przy pomocy klubu udało mi się go stamtąd zabrać. Musiałem zrobić coś, by spróbować mu pomóc. Zostałem jego rodziną zastępczą i zamieszkał u mnie na dwa lata. Następnie został przeniesiony do internatu Zespołu Szkół Mechanicznych na Hożej, gdzie wówczas pracowałem. Ostatecznie nie przebił się, pograł trochę w III lidze. Został jednak porządnym obywatelem i myślę, że jako Pogoń Szczecin mu w tym pomogliśmy. Uratował się z trudnego środowiska.
***
Każdy, kto spotkał się z Florianem Krygierem, ma swój obraz fragmentu jego osobowości. Dotyczy to głównie byłych piłkarzy, ale nie tylko tych, którzy grali w pierwszym zespole, ale również na przykład takich, którzy trafili pod jego skrzydła jako trampkarze. To postać bardzo wartościowa, ale też trochę zagadkowa. Wciąż nie wiemy o nim wielu rzeczy, chociażby z okresu wojennego. Chciałbym te kwestie zgłębić i gdzieś utrwalić. Miałem szczęście, że spotkałem takiego trenera-nauczyciela. Spędziłem z nim około 50 lat i on na pewno ukształtował mnie jako człowieka. Zawsze podkreślam to, że dla niego piłka była pretekstem do wychowania człowieka. Wartości, które przekazywał, miały charakter uniwersalny. Według mnie on był „człowiekiem Odrodzenia”.
Osobowość to jedno, ale stronę sportową też trzeba docenić. Po tym, jak awansował z klubem do najwyższej klasy rozgrywkowej, zajął się pracą z młodzieżą. Był tym człowiekiem, który zorganizował szkolenie od trampkarza aż po seniora. Jego stosunek do Pogoni był wyjątkowy. Ten klub był dla niego tak ważny, że spędzał w nim całe dnie. Dosłownie! Przypominam sobie, że były takie dni, gdzie najpierw prowadził zajęcia z trampkarzami, następnie siedział w świetlicy, gdzie spotykał się i rozmawiał z zawodnikami, a później szedł malować słupki bramek. Chciał zadbać o możliwie najwięcej spraw.
***
Z panem Florianem szczególnie kojarzy mi się jedna sytuacja. Graliśmy w trampkarzach z Pionierem Szczecin. Byliśmy dziećmi i przed meczem niecierpliwie czekaliśmy na to, by wyjść na boisko i zacząć grać. Najpierw musiała odbyć się jednak przedmeczowa pogadanka trenera. W jej trakcie dowiedzieliśmy się od pana Floriana, że klub obchodzi 20-lecie. W tej drużynie już wtedy byli zawodnicy, których nazwiska mogą coś kibicom mówić: przede wszystkim Leszek Wolski, ale i Mirek Masicz, który również zagrał w kilku meczach seniorskiej drużyny. Postanowiliśmy, że spróbujemy zrobić trenerowi prezent i wygrać 20:0! Na boisku wyglądało to zabawnie, bo po każdej strze lonej bramce sami zabieraliśmy piłkę i pędem gnaliśmy z nią na środek boiska, by jak najszybciej wznowić grę. Udało nam się wygrać dokładnie dwudziestoma golami. Nie pamiętam już, czy ostatniego strzeliliśmy na sam koniec, czy była jeszcze chwila w końcówce, gdy przestaliśmy napierać na przeciwnika, ale faktem jest, że zrobiliśmy trenerowi niesamowity prezent okolicznościowy.
***
Nawet w rozmowach z nami pan Florian często odwoływał się do dzieł starożytnych. Sam pisał pracę naukową o Platonie. Ważne, że to wszystko szło w parze. Jestem nauczycielem, więc doskonale wiem, że „słowa uczą, a przykłady pociągają”. Nie wszystkiego jesteśmy w stanie słuchać z uwagą, a tym bardziej, gdy jesteśmy młodzi.
Jego ważną cechą było to, że nigdy nie krzyczał. W sumie to z jego ostrzejszą reakcją spotkałem się chyba dopiero wówczas, gdy też byłem już trenerem i miał do mnie pretensje o coś związanego ze sprawami organizacyjnymi. Natomiast złości nigdy nie wyładowywał na zawodnikach.
Wszystkich uczył właściwego podejścia do klubu. Ta historia starożytna przenikała się chociażby w tym, jak przeformatował na potrzeby Pogoni słynny cytat Seneki. Mówił, że „Klub i Ojczyznę kochamy nie dlatego, że wielkie i bogate, ale dlatego, że nasze”.
Gdy kończył się sezon, zawsze wszyscy przychodzili na podsumowanie, czyli na pączki pana Floriana. Na takie spotkanie musieliśmy się też stawić ze świadectwami szkolnymi. Wówczas odbywały się rozmowy, ale również wspólna analiza frekwencji na treningach na podstawie dziennika pana Floriana. Wpajał nam, żebyśmy byli solidni, porządni i punktualni. Wymagał od nas
wiedzy na temat historii klubu. Oczywiście nie mam tu na myśli szczegółów, ale przynajmniej tę podstawową wiedzę każdy musiał mieć. Miał też zrozumiałe podejście do niedoskonałości człowieka. Robił bardzo wiele, by mocno przywiązywać dzieci i młodzież do klubu.
***
Wiadomo, że wychowywaliśmy się w czasach, gdy stosunek Polaków do Niemców był mocno antagonistyczny. Echa wojny nie pozwalały nam o tym zapomnieć. Tym bardziej w Szczecinie, dokąd po wojnie trafiała ludność napływowa z różnych stron. Nas jednak pan Florian uczył, że nie ma narodów lepszych i gorszych, a jedynie w ich obrębach funkcjonują ludzie, którzy mają złe intencje. On sam był przecież w oflagu 6 lat. Wojna jednak się skończyła, a on niedługo później jeździł z drużynami wszystkich kategorii wiekowych za zachodnią granicę, by rywalizować z niemieckimi zespołami: Hansą Rostock, Unionem Berlin, Dynamem Berlin. Dzięki takiej corocznej rywalizacji można było dobrze oceniać, kto zrobił postępy, a kto się zaniedbał.
– Panie trenerze, pan naprawdę nie uważa, że Niemcy są źli? – zapytałem go kiedyś.
– Każdy naród ma swojej historii okres parszywych rządów – odpowiedział krótko i pouczająco. Z perspektywy czasu myślę, że on już wtedy uczył nas Europy.
***
Te wyjazdy miały też jeszcze jeden bardzo ważny aspekt. Łączyły seniorów z drużynami młodzieżowymi. Przypominam sobie wyjazd do Rostocku, kiedy nasza drużyna trampkarzy podróżowała razem z pierwszoligową wtedy Pogonią. Wcześniej jedynie podawaliśmy zawodnikom piłki podczas meczów, a teraz jechaliśmy razem jednym jelczem. Było to dla nas wielkie przeżycie. Najfajniejsze było to, że mieliśmy do nich dostęp, można było iść i porozmawiać. Wiadomo, że czasami wpuścili nas w jakieś maliny, podchodzili do nas na wesoło. A później wielkim wydarzeniem było dla nas to, że oni oglądali z trybun nasz mecz!
***
Niedługo przed śmiercią pan Florian mieszkał już w „Domu Pioniera” na os. Zawadzkiego. Wówczas odwiedzałem go dość regularnie i miałem okazję rozmawiać z nim na przeróżne tematy. Starałem się zadawać jak najwięcej pytań. Dla mnie, jako nauczyciela historii, była to kopalnia wiedzy, historia „na żywo”. Jeśli chodzi o sprawy pozapiłkarskie, to bardzo interesowały go wszystkie kwestie związane z polityką. Zarówno tą w wydaniu międzynarodowym i krajowym, jak i lokalnym. Śledził wszystkie doniesienia, miał swoje poglądy i lubił o tym dyskutować. Gdy tylko go odwiedzałem, zawsze miał już przeczytane najświeższe „Kurier” i „Głos”. Opiniował, czy miasto zrobiło coś dobrze albo źle, sugerował ciekawe rozwiązania. Na pewno nie wypowiadał się jednak w sposób ostry, bo nawet w rozmowach z nim zobaczyć można było postawę, która towarzyszyła mu przez całe życie. Był człowiekiem pracy organicznej. Moim zdaniem, w dużej mierzy właśnie dzięki tej pracy, Pogoń tak szybko stała się marką i jedną z najważniejszych wizytówek Szczecina.
***
Pogoń odegrała bardzo ważną rolę wśród wielu młodych szczecinian. Obojętnie na jakim poziomie grali i jak długo. Każdy kto tu był, wychodził z wiedzą i postawą inną, niż miał, kiedy przychodził. Każdy nauczył się czegoś, co dziś ułatwia mu życie codzienne. Klub miał i ma ogromny wpływ na wychowanie młodzieży w tym mieście. Jest wielu naszych wychowanków, którzy nigdy nie zagrali w lidze, ale mają Pogoń w sercu, realizują się w innych zawodach i są po prostu porządnymi ludźmi. Oni wszyscy współtworzą wyjątkową markę. Myślę, że warto pomyśleć nad tym, w jaki sposób zintegrować te osoby. Po to, żeby teraz też mieli szansę być bliżej Pogoni, żeby znaleźli swoje miejsce na stadionie. Jestem przekonany, że powstanie nowego stadionu zdecydowanie ułatwi nam doprowadzenie do takiego stanu.
Komentarze
14. rocznica śmierci Floriana Krygiera — Brak komentarzy
HTML tags allowed in your comment: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>