Kazimierz Biela i jego pokolenie
Pochodzi z Krakowa, ale od kilkudziesięciu lat pracuje dla Dumy Pomorza. Wychował wielu zawodników Pogoni. Mowa o Kazimierzu Bieli. Zapraszamy do lektury wspomnień trenera.
Więcej historii związnych z Dumą Pomorza znajdziecie w książce “70 niezwykłych historii na 70-lecie Pogoni Szczecin”. Plik z całą książką znajdziecie TUTAJ (kliknij).
Kazimierz Biela
Urodził się w 1953 roku. Pochodzi z Krakowa. W 2019 roku obchodził będzie 40-lecie pracy w Pogoni. Do Szczecina trafił po studiach, w 1979 roku. Jest wychowawcą wielu pokoleń piłkarzy Pogoni, ale w sezonie 1985/86 pracował również w sztabie I zespołu Dumy Pomorza. Współtworzył odbudowującą się Pogoń Nową. Od kilku lat jest honorowym prezesem Akademii Pogoni.
***
Pracę w Pogoni rozpocząłem w 1979 roku, a decydujący był przy tym „głos serca”. Moja żona jest szczecinianką, w czerwcu tego roku wzięliśmy ślub, a od sierpnia działałem już przy drużynach juniorskich Dumy Pomorza. Przeprowadzka na drugi koniec Polski była dla mnie ogromną zmianą w każdym wymiarze. Pochodzę z Krakowa, tam grałem w Hutniku, ukończyłem studia na AWF-ie i tam zostawiłem całą rodzinę. Czułem się jednak nieco pewniej dzięki temu, że przed podjęciem decyzji o migracji, spotkałem się z Konstantym Pawlikańcem, który był wówczas trenerem I drużyny.
To właśnie od niego otrzymałem propozycję współpracy w roli szkoleniowca grup młodzieżowych. Od samego początku działalność w klubie łączyłem z pracą w szkole. W placówce nr 57 na Pomorzanach utworzyłem klasy sportowe pod patronatem Pogoni. Bardzo miło wspominam pierwsze zespoły, które miałem okazję prowadzić, a było to już prawie 40 lat temu. Do dziś utrzymuję kontakt ze Zbyszkiem Nowickim, który był dobrze zapowiadającym się młodym piłkarzem. Po dwóch latach naszej współpracy zasłużył na miano najlepszego zawodnika półfinałów Mistrzostw Polski Juniorów w Opolu, w których zajęliśmy miejsce 5-6. „Sport Katowicki” pisał wtedy, że narodził się nowy Zygfryd Szołtysik. Okazało się jednak, że euforia była przedwczesna, ponieważ Zbyszek dowiedział się, że jest za niski, aby grać w Pogoni. Kolejnym zawodnikiem, który wystąpił w tamtym turnieju, był Andrzej Miązek. Warto wspomnieć, że Andrzeja udało mi się „przechwycić” w ostatniej chwili, ponieważ był już właściwie dogadany z innym szczecińskim klubem. Wypatrzyłem go jednak podczas turnieju juniorów młodszych, kiedy występował w Stali Lipiany jako napastnik. Spotkałem się z nim i przekonałem do przyjścia na Twardowskiego.
***
Właśnie w klasie sportowej w Szkole Podstawowej nr 57 po raz pierwszy zetknąłem się z Darkiem Adamczukiem, obecnym prezesem naszej Akademii. Przyszedł na testy w wieku 10-11 lat. Muszę przyznać, że podczas tych sprawdzianów nie zachwycał. Jego największe atuty: ambicję, upór w dążeniu do celu i bardzo profesjonalne podejście do swoich obowiązków, można było dostrzec dopiero wtedy, gdy się go lepiej poznawało. W mojej grupie był istotną postacią – przekazałem mu nawet opaskę kapitańską.
Kiedy w wieku 15 lat trafił do starszego rocznika, znowu potrzebował trochę czasu na aklimatyzację. Gdy jednak poczuł się częścią zespołu, znów stał się bardzo cennym zawodnikiem, który znacząco pomógł w zdobyciu Mistrzostwa Polski Juniorów w 1986 roku.
***
Z chłopcami z tego rocznika przeżyłem wspaniałe chwile na największym turnieju piłkarskim świata. W lipcu 1988 roku pojechaliśmy do Göteborga na Gothia Cup. Rozgrywki trwały tydzień, a w kategorii U-19 rywalizowało 116 zespołów z całego globu. Dotarliśmy aż do finału, który przyciągnął na stadion 17 tysięcy ludzi! Przegraliśmy 1:2 z norweskim Strømmen, ale pomimo tego uważam, że osiągnęliśmy duży sukces. „Wielkie dni 18 chłopców ze Szczecina” – tak pisały lokalne gazety.
***
Wydarzenia potoczyły się tak, że klasę sportową przeniosłem z Pomorzan do Szkoły Podstawowej nr 51 na osiedlu Kaliny. Moją pierwszą grupą byli chłopcy z rocznika 1973 i 1974. Zespół odnosił wiele sukcesów w turniejach krajowych i zagranicznych. Dla mnie jednak najważniejsze było to, że duża grupa tych zawodników przebiła się do drużyny seniorskiej. Wystarczy wspomnieć chociażby Leszka Pokładowskiego, Olgierda Moskalewicza, Rafała Piotrowskiego, Adama Kulbackiego, Wojtka Wlazłę czy Grzegorza Matlaka. Budujące było dla mnie też to, że kilku z nich próbowało pracy z młodzieżą po zakończeniu swoich karier. Podobną drogę obrał Tomek Brzozowski, który jest przedstawicielem rocznika 1976. Jego rówieśnikami byli Marek Walburg,
Tomek Gołaszewski czy Paweł Drumlak.
Muszę przyznać, że praca z młodzieżą jest bardzo wciągająca. Jest także wieloetapowa i wymaga pełnego zaangażowania. Trudno mi było porzucić zajęcie w Szczecinie i przenieść się do innego klubu, w którym prowadziłbym ekipę seniorską, choć ofert nie brakowało. Zdarzały mi się tylko krótkie epizody, podczas których pracowałem z dorosłymi drużynami.
W sezonie 1985/86, wraz z Maciejem Hejnem, dostaliśmy zadanie uratowania Pogoni przed spadkiem do II ligi. Cel osiągnęliśmy i oddaliśmy zespół w ręce Leszka Jezierskiego. Ja natomiast wróciłem do pracy z juniorami.
***
Swoją misję zakończyłem na roczniku 1976, bo uznałem, że była to ostatnia grupa, która miała szeroko otwarte drzwi do I zespołu. W połowie lat 90. klub miał pewne problemy finansowe, ale poniekąd to właśnie dzięki temu w kadrze znajdowało się kilkunastu wychowanków. Zdarzył się nawet taki okres, w którym z 24 piłkarzy aż 16 przeszło przez wszystkie szczeble szkolenia w Pogoni. W 1998 roku w „Głosie Szczecińskim” pojawił się nawet artykuł na ten temat. Zatytułowany był „Pokolenia Bieli”. My, trenerzy pracujący w Pogoni, byliśmy bardzo dumni z naszych wychowanków, potrafiliśmy też dobrze współpracować. Przekazywaliśmy sobie zawodników, aby zapewnić im jak najlepszy rozwój. Nigdy nie mówiłem, że byłem jedynym szkoleniowcem danego zawodnika od początku do końca.
***
Trzeba przyznać, że niemal cała pierwsza dekada XXI wieku to trudny czas dla naszych wychowanków i ich trenerów. W rocznikach 79-88 naprawdę nie brakowało utalentowanych chłopców, jednak ich rozwój ograniczały pewne zasady, które wówczas obowiązywały w klubie. Pierwszeństwo mieli zawodnicy ściągani za olbrzymie pieniądze, a później tylko ci, którzy urodzili się w Brazylii. Dochodziło do paradoksu: cała Polska zazdrościła nam juniorów, którzy odnosili znaczące sukcesy, a oni nie mogli liczyć na grę w klubie. Musieli więc szukać sobie innych drużyn, w których stawali się ważnymi postaciami.Wystarczy wspomnieć chociażby Piotra Celebana, Rafała Andruszkę, Bartka Ławę i Kamila Grosickiego.
***
„Grosik” trafił do Pogoni już jako 8-9-latek. Jego pierwszym opiekunem został Tadeusz Sługocki. Nasze drogi zeszły się natomiast wtedy, gdy Kamil trafił do klasy sportowej w SP 51. Współpracowaliśmy przez wiele lat – całą podstawówkę, gimnazjum i jeszcze troszkę… Być może los tak chciał. Było trochę problemów, ale najważniejsze, że wszystko skończyło się dobrze i Kamil jest tam, gdzie jest.
Mogę powiedzieć o dwóch szczegółach, które, moim zdaniem, miały spory wpływ na rozwój jego kariery. Otóż obaj mieszkaliśmy na Prawobrzeżu, więc musiał jeździć do szkoły… ponieważ woziłem go i pilnowałem, żeby zawsze trafiał na lekcje.
Druga historia wiąże się z krajowym finałem Coca-Cola Cup 2003 w Warszawie. Turniej był o tyle istotny, że zajęliśmy wtedy I miejsce, a Kamil został królem strzelców. Udzielił również swojego pierwszego wywiadu stacji Canal+, a także trafił do notesu selekcjonera kadry U-16. Warto wspomnieć, że we wcześniejszych fazach turnieju Kamil zaczynał mecze na ławce. Nie mógł bowiem zrozumieć, że futbol to gra zespołowa i każdy musi pracować w obronie. Gdy sobie to uzmysłowił, stał się fantastycznym zawodnikiem i w Warszawie pokazał pełnię swoich możliwości. Z perspektywy czasu mogę ocenić, że był to jeden z kluczowych momentów kariery „Grosika”. W nagrodę za zwycięstwo pojechaliśmy do Włoch na wakacje.
***
Uważam, że dobrze się stało, iż poprzednia dekada już bezpowrotnie minęła. Teraz możemy chwalić się Akademią z prawdziwego zdarzenia. Mogę śmiało powiedzieć, że jeszcze nigdy nie widziałem w Pogoni tak dużego zaangażowania władz klubu w szkolenie i wychowywanie młodych zawodników – a pracuję tutaj blisko 40 lat! Myślę, że ubiegłe lata, w których nie brakowało sukcesów naszych grup młodzieżowych, są najlepszym dowodem na to, że zmierzamy w dobrym kierunku. Mam nadzieję, że intensywna praca i pełne zaangażowanie przełożą się wkrótce na sukcesy naszych wychowanków w ekstraklasie i reprezentacji Polski.
Morski Klub Sportowy. Rok założenia 1948
Polski klub piłkarski z siedzibą w Szczecinie. Dwukrotny wicemistrz Polski, trzykrotny finalista Pucharu Polski.
Kazimierz Biela.. koszmar z dziecinstwa. Tak sie sklada, ze mialem z nim nieprzyjemnosc w 8 klasie. Zaden inny nauczyciel z SP 51 nigdy tak zle nie traktowal swoich uczniow. Pelen pogardy i zwykly prostak. Z turniejow w reprezentacji szkoly pamietam tylko stres, zero przekazania wiedzy, wsparcia.. tylko wrzaski i postwienie sie jak cos nie wyszlo. Szczerze go znienawidzilem i obrzydzil mi chec grania w pilke.