Jarosław Mielnicki – miłość do Pogoni przekazywana w genach
Rozkręcamy dział dla kibiców. O was kochani i dla Was. Dajcie poznać się innym i poznajcie tych, o których jeszcze nic nie wiecie, a spotkać możecie….np. na stadionach. BO KIBICEM SIĘ JEST, A NIE BYWA
Jarosław Mielnicki – kibic, administrator i moderator grup kibicowskich w social mediach. Miłość do szczecińskiego klubu sportowego Pogoń Szczecin otrzymał w genach i w genach przekazuje ją dalej.
Odkąd pamiętam Pogoń zawsze była w moim życiu. Zawsze jak z kolegami grałem w piłkę na podwórku byłem Marianem Kielcem, później najlepszym napastnikiem Polski Robertem Dymkowskim. ?
Miłość do Pogoni zapalił we mnie mój ojciec, który zabrał na pierwszy w życiu mecz.
W domu się nie przelewało ale na najważniejszą miłość zawsze środki finansowe się znalazły. Mieszkaliśmy na wiosce oddalonej o 25 km od Szczecina, z której ciężko było się wydostać – do pierwszej cywilizacji było 8 km. Na Stadion Pogoni jechaliśmy autobusem.
Z pierwszego meczu ( to był rok 1994) pamiętam niepowtarzalną atmosferę stadionową.
Na mecz I ligi 1994/1995 – 19 kolejki tj. z Lechem Poznań , ojciec zabrał mnie i moich dwóch braci, pamiętam jak dzisiaj cała trójka ubrana w ortalionowe dresy , modne w owym czasie ?.

Było to dla nas ogromne przeżycie , miałem wtedy 14 lat a nasza drużyna przegrywała. Do akcji ruszył jednak Robert Dymkowski zdobywając w 53’ pierwszą bramkę i dając nam nadzieję . Stadion śpiewał i dodawał wiary naszym piłkarzom. Serce waliło jak po najmocniejszej kawie i ciarki przechodziły na całym ciele.
Wtedy dla tak młodego kibica, wrażenia były nie do opisania i nigdy nie zapomnę tej atmosfery, kibiców i meczu. Pogoń przegrywała 1:2
Doping kibiców, ich silne gardła niosły naszych do zwycięstwa.
Udało się!!!! W samej końcówce meczu. bramki Macieja Stolarczyka w 89’ i Andrzeja Rycaka w 90’
Stadion oszalał wygraliśmy 3:2.
Część naszych kibiców zaczęła opuszczać stadion dużo wcześniej i nie byli świadkami wygranej w wielkim stylu Pogoni nad odwiecznym rywalem.
To był dzień, który zmienił moje życie. Już wiedziałem, że moim klubem i miłością od pierwszego wejrzenia i na całe życie zostanie Pogoń i zawsze będę wierzył, że nie ważne, co by się działo trzeba grać i walczyć do samego końca, a Portowcy muszą czuć, że prawdziwi kibice stoją za i z nimi. Nie ważne co by się działo, jak by się działo i ile by się działo. Nasza wiara nie zachwiana to jest Pogoń ukochana.

Będąc już dorosłym zapaliłem te miłość do Pogoni synowi mojej ówczesnej partnerki i jestem z tego bardzo dumny. Szymon bo tak ma na imię pokochał piłkę i Pogoń, tak jak ja wiele lat temu.

Zapisałem go do klubu Pogoń Prawobrzeże , stamtąd przeniósł się do Energetyka gdzie gra po dziś dzień. Jak tylko nadarza się okazja wyruszamy razem na Pogoń dopingować naszej ukochanej drużynie . Wiem że kiedyś zabiorę tam swoje dziecko, a ono swoje i tak do końca świata i jeden dzień dłużej ?
Jestem Portowcem, jestem granatowo-bordowy i zawsze nim będę.
Autor: Jarosław Mielnicki
Właściciel serwisu PortowaDuma.pl i. in.
Fotograf (specjalizuje się w fotografii sportowej, produktowo-reklamowej, architektonicznej, eventowej), grafik komputerowy, redaktor oraz redaktor techniczny, koordynator dostępności.
Laureatka konkursów fotograficznych i graficznych organizowanych między innymi przez Muzeum Historii Szczecina, Stowarzyszenie Pomocy Dzieciom i Młodzieży Niepełnosprawnych Ruchowo, Urząd Miasta Szczecin, National Geographic a od 2011 roku członek organizacji naukowo-edukacyjnej National Geographic.
Miłośniczka piłki nożnej i sportów wodnych.
Od lat 80-tych KIBIC POGONI SZCZECIN
Komentarze
Jarosław Mielnicki – miłość do Pogoni przekazywana w genach — Brak komentarzy
HTML tags allowed in your comment: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>